Nie podoba mi się Topniczek. za spokojny jest i futerko takie dziwne w dotyku, jakby tłustawe. Niby apetyt ten sam ale drażliwośc nie ta. Nie goni kotó, nie poluje na nie... Dziąsełka nie podobają mi się deczko i jakby oczka i noś wilgotny. Nie mierzyłam temperatury. Przeszpiegi zrobię kto przyjmuje i niech ON będzie winny. Niby wcześniej też był deczko ospały ale futrzycho miał ok. Pewnie przewrażliwiona jestem. Pewnie.
Tamuni znów oczko lewe podpuchło. łzawi albo maść tak trwale jej nawilża. Polubiła mleczko i z przyjemnością pije dopominając sie po każdym posiłu. Cosma też jej podpasowała. Przeglądałam pakiety próbne na zoo .Może zamówić tak po jednym ku próbie? Cholera wie bo ona jadak strasznie strasznisty. Zainwestowałam zaś w kuraka i dziś będziemy gotować Tamuni.
Wczorajsza jazda rodzinna z ostrym sosem przyspożyła nam wiele radochy. Tamunia wyrosła na stole z niebytu i pędzikiem złapała unoszony właśnie przeze mnie kawałek podudzia. Zębolami chwyciła z drugiej strony

dzielnie wkraczając na talerz i zaczęła ciągnąć w swoja stronę. Dałam jej kawałek. Znaczy się chciałam dać podziabany na mniejsze ale mi zabrała i ofuczała , z liścia waląc w palce. Potem poprosiła o jeszcze. Poprosiła

to delikatnie delikatne określenie.
Topinek też był.Też to samo chciał zrobić. Jemu się nie upiekło. Oberwało sie mu od Tami i nas. Dołączył do reszty żebraczy, kręgiem w pokoju siedzących. TZ wkitrał się z talerzem do kuchni bo spokojnie nie dano mu połknąć niczego, licząc każdy kawałek prowadzony do usteczek.
Tylko dzisiejszy kurak będzie bez przypraw.Taki jak kotu się należy gotować. Czy zasmakuje?
Żwirek i Tosia byli obojętni. Oni tylko na popcorn i paluszki słone są łasi. Przez ten czas ganiali sie po chałupie roznosząc w strzepy resztki obicia drapaka. To prawdziwi kaskaderzy.