Myślę, że wieści będą dopiero gdy wszyscy ochłoniemy. Przyjazd planowany jest na wieczór, więc pewnie jutro dam znać.
Przypomina mi się przyjazd dzikuski Isi (jeszcze wtedy bezimiennej, kiedy to było...) Mój kolega bez ogródek wyjął ją z transportera i obniósł po domu, pokazał co gdzie jest i rozmawiał z przerażonym kotkiem uspokajająco. Ja, przestraszona, bo wcześniej z kotami miałam mało do czynienia, tylko się przyglądałam, pewna, że ten mały diabełek mnie zje, bo syczała, miauczała, drapała. Ale jakaż była moja satysfakcja i zdziwienie gdy, po kilku dniach, schowany za pralką dzikusek patrząc na mnie przewracał się na grzbiet i dawał pomiziać po brzuszku. Niestety dopiero za pralką poczuła się bezpiecznie, przez 2 tygodnie męczyliśmy się z pralką na środku łazienki, z trudem wchodziło się do wanny

Wspominam też nieprzespane noce, bo w początkowym okresie całe noce miauczała (ze strachu i tęsknoty) a ja ją próbowałam uspokajać, ojojoj.
No zobaczymy co to będzie tym razem
