Dzisiaj rano zadzwoniła do mnie pani pracująca na terenie szpitala z informacją że ciężarna kotka zaczyna rodzic przed wejściem na oddział, Szybko się zebrałam i pojechałam na na teren szpitala kotka przewędrowała na trawnik pomimo swojego stanu nie pozwalała się do siebie zbliżyć klatką łapką nie była zainteresowana z kacyrkiem nie pozwalała do sobie podejść na tyle by ją złapać ewidentnie miała problemy z porodem przed naszym przyjazdem podobno urodziła jedno martwe młode i gdzieś je wyniosła. Ponad godzinę staraliśmy się ją złapać, zbliżyć się do niej kotka uciekała kilka metrów po czym kładła się miałczała, brączała, syczała i znów uciekała kilka metrów. Jak tylko widziała że zbliża się ktoś z transporterkiem lub czymkolwiek w ręku uciekła coś strasznego człowiek chce pomóc a tu nie wie co jeszcze mógłby zrobić

W końcu koteczka weszła w wysoka trawe i znikła:-( Z tego co wiemy to jedyna ciężarna kotka na terenie szpitala próbujemy ją złapać od kilku miesięcy ale nic z tego. Obawiam się że z ciążą koteczki mogło być coś nie i może nie przeżyć porodu lub mieć martwe małe... strasznie długo chodziła w ciąży i normalnie koty nie rodzą w obecności ludzi raczej wybierają ustronne miejsca jak domki dla kotów kilka metrów dalej, okienka piwniczne itd. Po południu znów pojechaliśmy szukać kotki obeszliśmy cały teren włącznie ze sprawdzaniem okienek piwnicznych i okolic pustostanów niestety koteczki nigdzie nie było...