U nas w sumie nieciekawie, Burgasek od wczoraj zmarkotniał, w nocy dałam mu zastrzyk moczopędny, rano tabletkę. Południu poszliśmy jednak znowu do weta, chociaż mieliśmy iść dopiero jutro. Burgasek jest odwodniony pomimo tego ze pije - zły znak
Postanowiliśmy nie dawać mu już leków moczopędnych tylko antybiotyk. Miał gorączkę 39,5 taki w ogóle nieobecny był- kolejny zły znak. Chyba nie mamy się co łudzić

Dziś wygląda jak szkielecik...Z dobrych wieści : była kupka!!!A na koniec wrócił apetyt i najadł się chłopak surowego mięska i wypił całą michę wody!!! Brzunio bez zmian. Teraz leżakuję i wygrzewa się na słonku pod oknem

Jutro idziemy znowu się pokazać u weterynarza, ale dziś jednoznacznie dali nam do zrozumienia ,że powinniśmy pomyśleć o ostatecznym kroku...być może już niedługo, łzy same cisną się do oczu

Mam takie szczęście w życiu trafiać na naprawdę wyjątkowe zwierzęta i teraz jest mi tak strasznie smutno...taka bezsilność...Ostatnio wszystko na opak. W kwietniu operowałam moją ukochaną charciczkę na raka sutka na szczęście na razie stabilnie, teraz Burgasek, mój chrześniak tak strasznie się martwi o Burgaska, ja zwykle mówię mu prawdę, ale chyba tym razem nie będę mogła mu powiedzieć. Kilka dni temu pochowali psa nasi przyjaciele, Kubuś płakał za nim tak bardzo...ciągle pyta mnie czy nasze zwierzątka umrą.
Dobra wygadałam się i trochę mi lepiej przepraszam że wam tak tutaj truje.