Po dyżurze....
Kociaste mają się dobrze, za wolierą w porządku. Ten nowy czarny kocurek
Feliks biedny, ale wygląda lepiej niż tydzień temu i jest miziasty, chodził za mną jak sprzątałam.
Sara i
Tessa dalej dzikuskowate.
Nori chce się bawić, ale pogłaskać niekoniecznie.
Na pokojach
Cola tylko kombinuje jak się dostać do szafki z jedzeniem. Dałam jej trochę zwykłej suchej karmy, zajadała z radością i nawet mnie nie pacnęła łapką jak ją głaskałam. Czy ona ma dietę, czy je z musu to co Mikołaj, żeby jemu nie psuć diety?
Melisa okupuje swoje miejsce na szafce - dałam jej tam wodę, mam nadzieję, że jak przyjdzie Marzena nie będzie potopu
Whitney kochana miziulka, nie dziwię się, że Basia ma do niej słabość.
Aiko leży ciągle, mało co się rusza, jest śliczna, taka japońska uroda, w boksie syf okropny. Kotka z boksu 3 (zapomniałam imienia, a nie napisane na boksie) jest przekochana i ma ładny kolorek sierści. Kotka z boksu 5 (podałam proverę, mam nadzieję, ze to aktualne?) - wyprawia cyrki, tak się kładzie, wygina, tarza, że wszystko w boksie przewraca.
Sylwek kochany, miziasty - dopóki nie próbuje mu się oczu zakropić, albo uszu wyczyścić. Dzicz z boksu 2 syczała, ale nawet głowę wychyliła i podjadała mokre jak jej sprzątałam - ładna jest. Dzicz z boksu 6 siedziała w kontenerku.
Podsumowując - leki podałam, kto sobie pozwolił to mu uszy wyczyściłam (wiecie, że jestem marna pielęgniarka kocia), podłogi wymyłam, ale już jak wychodziłam za wolierą jakiś kot wygrzebywał żwirek z kuwety. Żwirku do wiaderka nie dosypywałam, bo coś mi się dzieje z kręgosłupem, a nie mogę całkiem wysiąść, bo mam swoje dzieciaki i zwierzaki pod opieką. Zostawiłam więc to zadanie młodszym
