Może lepiej zacznij czytanie dopiero drugiej części, czyli
tego - to jest od 18 marca (Magnolia jet od 5) - jest tam sporo zdjęć, bo w poprzedniej części po Mokate jeszcze kilka walczących odeszło (na białaczkę też); wczoraj dowiedzieliśmy się o śmierci Tygrysa (Słupek), więc "bezpiecznie" jest tak do strony 63; tyle, że tak jak w pierwszej części, tak i w drugiej - straszne wieści u jednych przeplatają się z dobrymi u drugich (w obydwu częściach jest takie podsumowanie - w drugiej uzupełniam teraz, bo w pierwszej już zamknięte), które pozwolą Ci się zorientować kto i co. A co do wspomnień... jak kliknęłam w Twój banerek i poczytałam... też mi wszystko wróciło...
Co do Szajki i surowego mięsa - Mokate chyba tylko dzięki miłości do wołowiny surowej jakoś stanęła na nogi na jakiś czas po przyjeździe ze schronu, więc surowe mięsko (tylko dobre itd.) jest dobre; Magnolię za jakiś czas będę uczyć surowego, bo na razie uczę, że zęby służą także do gryzienia mięsa (gotowanego póki co), a nie tylko łapania moich rąk (teraz i tak już poluje na zabawki - jak przyjechała interesowały ją tylko ręce - ktoś ją tak nauczył). BARF to bardzo ciekawa rzecz i mi się podoba, ale z moim diablęciem to na razie jesteśmy na etapie chrupków holistycznych (założenia jak BARF, ale suche), karm mokrych bezzbożowych, gotowanego mięsa i surowego żółtka plus suszonej hemoglobiny (te dwa ostatnie ładnie poprawiły jej krew, bo po głodowaniu w schronie było nieciekawie).
Skoro Szajka kocha surowe mięsko, to się tylko cieszyć. Byle nie jadła wyłącznie mięsa - trzeba dopełniać warzywami i suplementami lub wersja 2 (to, co ja robiłam z Mokate) - dawać część suchego dobrej jakości, żeby były witaminy itd., których może zabraknąć przy dawaniu wybranych gatunków mięsa.
Ten opis polowania kici na pająka i zjedzenia za karę - no aż się popłakałam ze śmiechu jak sobie wyobraziłam

...