Koteczka czuje się coraz lepiej. Szycie ładnie się goi, nie smaruję go niczym, bo wtedy chce się wylizywać. Maść ładnie radzi sobie za to z rankami na skórze, zrobiły się strupy, Mała również współpracuje i nie wylizuje.
Za to jak tak dalej pójdzie, to mnie z torbami puści

Je jak szalona, oczywiście wydzielam jej porcje, bo wiadomo jelita muszą dojść do siebie. Polubiła mokre jedzenie, przed operacją chciała tylko chrupki, ale teraz szaleje za Animodą, zresztą jak za wszystkim innym. Kroiłam dzisiaj mięso kociastym na obiad i dałam jej kawałek na spróbowanie, czy będzie chciała. Jaki był płacz, że ona chce jeszcze, nie zamknęła mordki, póki nie dostała miseczki. Myślę, że teraz ma znacznie lepszy apetyt niż przed operacją, w końcu ma w brzuszku nareszcie poukładane wszystko jak należy. Chyba muszę ogłosić casting na jakieś porządne imię, bo jak tak dalej pójdzie, to szybko przestanie być Małą

Zawsze mam problem z nazywaniem kotów
Wczoraj na wizycie już nie miała temperatury. Także wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeżeli chodzi o socjalizację, to też są jakieś minimalne postępy. Zaczęła mi odpowiadać na mruganie, je z ręki, podchodzi do miski od razu, a już nie czeka, kiedy zniknę z pola widzenia. Gdy próbuję ją pogłaskać, zamiera w bezruchu, jednak pozwala się dotknąć i delikatnie pogłaskać po pyszczku. Jakieś rady jak obłaskawić koteczkę i oswoić z człowiekiem?