Zorganizowałam dwa lata temu nowe gniazdo. Ponieważ to, w ktorym bociany mieszkały było na uschniętej topoli. Gniazdo miało ponad 60 lat. Dla ornitologów było ogromnie interesujące. Twierdzili, że musi ważyć kilka ton. Niestety trzy lata temu po długich opadach deszczu spadło pewnego czerwcowego dnia. Ułamała się cała gałąź. Wtedy zabiły sie trzy już całkiem podrośnięte bocianki.
Wtedy też rozpoczęłam starania o nowe gniazdo. Udało sie. Zainstalowała je gmina. Tyle, że to gniazdo jest zamocowane za nisko i bociany go nie zasiedliły. Na drewnianym słupie, który i tak kiedyś zgnije.
We wsi jest pan, który sie tam przeprowadził na stałe z Warszawy i swoim sumptem zbił platformę, sprowadził dźwig, który ją zamocował ponownie na tej uschniętej topoli, tylko na gałęzi obok. Do tego gniazda bociany przyleciały przez kolejne dwa lata, jednak w tym roku to gniazdo spadło razem z tą gałęzią tej wiosny. Zanim przyleciały.
Mówiłam, że skoro jest chętny poprawić to gniazdo (trzeba zamienić ten niski drewniany słup na wysoki z betonową podstawą, po prostu trzeba wstawić ten drewniany w podstawę betonową i wkopać od nowa w ziemię) to trzeba to zrobić jesienią, widział zreszta że ludzie z gminy montowali gniazdo na początku października.
Czekał do wiosny. Niestety przed przylotem bocianów nie było mowy aby tam podjechał jakikolwiek samochód i zrobił z tym wszystkim porządek.
Może teraz przejmie się tym wszystkim bardziej i uwierzy w to co mówiłam.
A jeśli nie, będę musiała znowu podreptać do gminy i prosić, żeby to oni poprawili ten słup.
Bo w przyszłym roku bociany pewnie znowu będą budować gniazdo na tej starej uschniętej topoli, o ile nie zostanie wycięta. O wycięciu mówi się już od dwóch lat.



Tak wyglądało gniazdo założone przez bociany w latach pięćdziesiątych, zanim spadło.

A tak to drugie również na tej samej topoli. Spadło w tym roku wraz z gałęzią, na której było zamocowane. Jeszcze przed przylotem bocianów.
I to tyle bocianich opowieści na kocim forum
