aamms pisze:Z tym głosem rozsądku to nie wiem..
Ale po Twoich opisach wyczynów Bolusińskiego odnoszę wrażenie, że elektrownia atomowa może mieć nieco mniejszą moc niż Boluś..
I to jest słuszne wrażenie. Boluś jest bowiem specyficzny. Malutkie chucherko, taki sznurówek, o niewinnych oczętach. A jak się zakręci, smyrgnie, zawinie, to gotów jednym nieznacznym ruchem wywołać tsunami, wojnę nuklearną i pożar dżungli amazońskiej.
Sam wyjdzie z tego bez szwanku i na tym właśnie polega fenomen.
Gdyby Bolusiński leciał ze storczykami, to wylądowałby na jednej jedynej poduszce, podczas gdy wszystko inne roztrzaskałoby się w drobny mak.
Boluś, gdy z czegoś spada, chwyta się czegokolwiek: obrusika, ściereczki, kabelka, obrazka, półeczki, co powoduje, że za Bolusiem wali się świat, a trajektoria jego lotu zostaje wytyczona przez totalny bałagan.
Serniczku, mnie to drażni, że każdego roku - mimo mych próśb i życzeń, wypowiadanych nawet na wywiadówkach - uczniowie przynoszą mi kwiaty cięte. Tyle razy proszę: nie przynoście, mam koty, które niszczą Wasze bukiety, szkoda pieniędzy i starań, dobre słowo wystarczy, NIE OCZEKUJĘ NICZEGO.
I co? Jak krew w piach. Każdego roku jakieś mamusie muszą się "pokazać" i dzieci taszczą mi wiechcie, nad którymi potem spędzam całe godziny, wyplątując tasiemki, kokardki i inne trucizny. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane...