


Jedno wiem: Magnolia kocha indyki (to znaczy kocha jeść) - wczoraj Mama zrobiła szaszłyki (udziec z indyka w ziołach przekładany warzywami - pieczone na ruszcie). Dopiero co dałam Magnolii jeść; siedzę z rodzicami i jem - nagle tylko oboje uważaj, a tu Magnolia poluje na to, co miałam właśnie ugryźć (oczywiście musiałam trochę ze środka wykroić i dać, bo przecież to kot głodujący). Kuraka czy czegoś innego nawet nie ruszy, ale indyk... mam wrażenie, że jakby tu taki pierzasty biegał żywy po mieszkaniu, to by go sobie upolowała i zjadła. Rano (dzisiaj 2:30) mrrr, mrrr - traktorzy i gniecie łapkami, żeby śniadanko wydusić (oczywiście w pewnym momencie perswazja doszła do szarpnięcia za włosy skoro po prośbie nie dociera) - dałam jej szalkę vom feinstein classic z drobiu i cielęciny: podeszła, powąchała (ja już do łóżka wskoczyłam), i siup mi na klatę opieprzać mnie, dlaczego to nie indyk (te wersje light/dla kastratów mają indyka 44-54% plus niektóre smaki pstrąga/łososia) - pobiegała trochę po mieszkaniu i w końcu skosztowała: jak skosztowała, tak pożarła w kosmicznym tempie wszystko... jej to każdy nowy smak bardzo opornie wchodzi (skład to ma dobry, a dostałam 3 szalki jako gratis do tych suplementów na stawy).
Dzisiaj nie dostała już w serku tolfedine tylko to na stawy (na wszystkich dosłownie ma przerzedzone futerko: za szybko niestety nabrała masy, a układ ruchowy nie nadążył - szczególnie, że w schronie i u mnie na początku głównie siedziałą schowana gdzieś) - zobaczymy jak będzie wieczorem, bo tolfedine trzyma się 24-48h we krwi, więc pewnie jeszcze działa dawka z wczoraj o 7. No i jeszcze panna ma 3 takie małe dzwoniące myszki - jak jest głodna, a nie może się doprosić jeść, to myszki dostają regularny łomot; znowu do mnie, prosi - jak nie dostanie, to znowu myszy obrywają. Ona jest przezabawna

A co tam u pozostałych? Jak Wasze kociaki?