Wszystko zależy od determinacji zgłaszającego, no i od władz (różnych) w danym mieście. Opisywałam to już na forum, ale powtórzę:
W bloku mojej córki przez trzy dni wył pies. Ona jest zakocono-zapsiona, więc uwrażliwiona, wiedziała też, że pies, a właściwie suczka nie jest najlepiej traktowana. Drugieego dnia wycia zadzwoniła na policję. Policja odesłała ją do KTOZ-u, KTOZ - na policję. Trzeciego dnia zrobiła jednym i drugim karczemną awanturę, strasząc mediami, prokuratorem i wszysstkimi świętymi. I policja podjechała, wezwała straż z podnośnikiem, żeby dostać się na piętro, wybili szybę w oknie i uwolnili sunię, przywiązaną łańcuchem do nogi od stołu, bez jedzenia i wody. Jeden z policjantów dał jej swoją kanapkę, którą połknęła bez gryzienia. Miała pazury powrastane w opuszki, bo jej spacery polegały na wyjściu przed blok i szybkim powrocie. Przyjechali ludzie ze schronu zabrali biedę. A córka była kilkakrotnie przesłuchiwana "na okoliczność" i przeżyła chwile grozy, bo właściciel psa - syn policjanta

- "jakoś" się dowiedział, kto doniósł i był ciut niezadowolony.
Ale pies został uratowany przed śmiercią w męczarniach....