Dzisiaj znaleźliśmy pisklę drozda (chyba). Pisklak plątał się w świeżo ściętej trawie pod blokiem pośród czwórki nieżyjącego rodzeństwa



Pisklak jest częściowo opierzony. Dzwoniłam do weta, ale odesłał mnie do internetu. W intenecie doczytałam, że ugotowane rozgniecione jajko (zwłaszcza żółtko) zawsze pisklakowi można podać, później woda. Kupiłam zakraplacz, ugotowałam jajka, zrobiłam papkę. Podałam parę kawałeczków (może 2-3), później woda na bok dziubka powolutku żeby się nie zakrztusił. Trochę minęło dałąm jeszcze kilka (ok.4-5), później odrobina wody. Była kupa.
Pisklak jest w wysokiej plastikowej doniczce, bo ma zapędy do skakania. Teraz chyba śpi. Cały czas bardzo szybko oddycha i jest gorący. Nie wiem czy tak powinno być? Nie wiem czy przeżyje noc, co mu się stało, czy nie ma obrażeń wewnętrznych. Ile tego jajka mu podawać i czym w ogóle go karmić? I ile wody powinien dostawać?
Dzisiaj już nie będę go dręczyć aparatem, ale jak dożyje jutra to zrobię mu zdjęcia i wstawię, żeby była jasność o kim mowa.
Proszę o pomoc!