Ja wiem, że będzie dobrze...MUSI BYĆ

ufam naszym panią dr, chć pewnie dochodzenie do siebie będzie dłuższe i bardziej bolesne
Martwię się też o te kubraczki, szwy i pilnowanie by nie
wyciumkała sobie tego. Nie zapomnę widoku Rudej, która miała usuwane guzki na listwie mlecznej, jak wróciliśmy do domu z pracy i przywitała nas radośnie z ciągnącymi się troczkami od kubraczka, który był w połowie zakrwawiony, myśmy nawet nie oglądali co ona tam ma tylko od razu do lekarza ją zgarnęliśmy, na szczęście okazało się, że te zewnętrzne
wyciumkała i w środku oki, ale już było przemywanie, sprawdzanie i dłuższe gojenie

choć pies znacznie lepiej znosi kubraki.
Milce rozlazły się szwy po sterylce na boku i miała przetokę, musiała zapitalać w kubraku i też nie zapomnę ile z tym było ... ale Lukrecja dzielnie nie dłubała przy dziurze w boczku, to może też nie będzie się interesowała tym co na brzuniu będzie.
Babiniec okupił stół kuchenny


I Trusia jako futrzana czapka Natalki, ten kot może bez przerwy się tulić, za to ją uwielbiam, choć czasem to
wszędobylstwo jest uciążliwe, ale takiej kociej osóbki to ja nigdy nie widziałam, no cóż przecież dlatego została, bo jest wyjątkowa
