Ale miałam ciężki dzień

Większość spędziłam u weterynarzy.
O 10-tej miałam umówioną sterylkę szylkretki Fredy,jednej z piątki sławetnych gremlinów,które miałam na tymczasie
Do adopcji poszła już na jesieni,ale Pani jej nie wysterylizowała,bo nie stać jej(straciła pracę)
No więc co miałam robić

Zawiozłam na sterylkę
Więc rano po kotkę do miasteczka ,jakies 10km.od Krosna,do weta.Potem po kotkę do weta,i z powrotem odtranspotrować do domku.
Wrócić po Korę ,znowu do weta na szczepienie.Powrót do domu .Nakarmić koty,coś zjeść i znowu do weta z Pusią i Szarusią ,do kontroli.Tym razem do innego weta,u którego trzeba czekać w kolejce(nie mozna się umówić na godziny)
Jeszcze czegoś takiego nie było

Tyle narodu(pewnie po wolnych dniach)że ja pojechałam o !7.40 to wyszłam o 21,10

Ale dobrze ,że wytrzymałam,bo obie kotki znowu na zastrzykach

Pusia przeciwzapalne,na zęby.Szarusia ,powiekszone węzły chłonne,lekka ,ale jednak podwyższona temperatura .

.
Jestem wykończona

Noga mnie boli ,jak cholera

Jutro jadę znowu do kontroli z nogą i aż się boję,po dzisiejszych forsowaniach,że znowu skończy sie punkcją
Wybaczcie ,że nie odwiedzę waszych wątków,ale idę się myć i do łózka ,z nogą w górę, worem,ale lodu
