Tygrynio od Mamusi przecież musi porwać - duża, to pewnie lepsze upolowała i je
Dobrze, że Twój Tata się dzielnie trzyma - oby tak dalej!
Magnolka już się nie wylizuje - widocznie pojedynczy epizod na tle nerwowym musiał być, bo je to samo co w poprzednie dni (orijen/acana, animonda, miamor).
Wiem, Słupku, że Magnolia je trochę często jak na przeciętnego kota... choć wg opisu na karmach, które Jej daje, piszą o wielkości porcji i że ma być podzielone na minimum 2 posiłki (maksimum nie podają).
Ona nie codziennie tyle razy je - czasami tylko 4-5 razy (ale jak policzysz koty karmione niby 2-3 razy plus przysmaki, których Ona nie dostaje, to wyjdzie na to samo) - wszystko zależy od Jej aktywności. W każdym razie ma dwie takie pory jedzenia z przerwą 6-10h w ciągu dnia (minimum 9-15, maximum 8-18, bo czasami już o 8 tak wyje pod lodówką, że dostanie wcześniej - ale wtedy już o 9 nie ma wycia, więc wychodzi na jedno) i 5-9h w nocy (20/21 - 3-5) - akurat nic dziwnego, że kot bardziej chce jeść w nocy niż w dzień - w końcu to zwierzę nocne, a raczej zmierzchowo-świtowe, a mieszkanie w domach czy mieszkaniach przez kilkadziesiąt lat raczej nie zmieniło genów, które ma od tysięcy lat - szczególnie, że nie wiadomo od ilu pokoleń dany kot mieszka a domu, a prze ile był dziki; dzisiaj była bardziej łaskawa i dopiero o 4 mnie obudziła krzykiem o jedzenie, a jadła wczoraj jak zwykle o 21.
Z badań wiem, że jak jest głodna, to Jej dość mocno cukier spada (wyszło w badaniach, ale jeszcze nie cukrzyca; po 12h bez jedzenia miała już cukier bardzo niski i wet kazała mi zaraz po przyjściu szybko dać Jej jeść; ja w sumie też tak mam i dlatego w miarę często muszę jeść mniejszymi porcjami, bo inaczej to mam zawroty głowy z braku cukru /jak w RSR się uczyliśmy mierzyć cukier i mi zmierzyli na głodzie, to myśleli, że glukometr się zepsuł, bo powinnam leżeć a nie chodzić przy takim poziomie - ale drugi glukometr z innej firmy i z innymi paskami też tak pokazał/ i koszmarną senność po zjedzeniu większej porcji /po jedzeniu mam od razu cukier na górnej granicy normy/; w rodzinie było trochę cukrzyków, więc zapewne predyspozycje mam i gdybym tak nie jadła, to mogłabym już cukrzycę mieć; Magnolka była bardzo otyła /skórę na brzuchu ma mocno rozciągniętą/, a to też wróży, że Jej trzustka dostawała w kość i o cukrzycę łatwo).
Czytałam sporo o tym, ile razy powinien jeść dorosły kot - w wielu miejscach piszą 1-2 razy dziennie, ale znowu znalazłam opinie wetów zwolenników życia kotów jak najbardziej zbliżonych do naturalnego, którzy piszą, że lepiej kotu dawać 3-5 razy mniejsze porcje lub wręcz jak woła albo cały czas dostęp do michy jak je chrupki i tylko porcji dobowo pilnować, bo w naturze kotu nikt nie limituje, ile posiłków ma zjeść - je jak jest głodny; dodają, że tycie kotów w domu jest spowodowane tym, że dostają jedzenie nienaturalne i z dodatkiem pobudzaczy apetytu lub uzależniaczy (w sumie nie byłoby to takie głupie - u ludzi też organizm albo coś przerobi i wydali odpady, albo nie umie przerobić i ładuje w tkankę tłuszczową; i ludziom też się dodaje do jedzenia środki pobudzające apetyt, a uzależnianie od cukru już jest potwierdzone badaniami), a w naturze kotów otyłych nie ma.
Jak dam Magnolii więcej (czyli dzielę jedzenie na mniej porcji), to zostawi część i wyrzucam, a za 1.5-3h krzyczy, że głodna; oczywiście mogłabym Jej zrobić 2 posiłki - rano połowę i wieczorem, to by w 2-4 h to zjadła, ale jedzenie mokre nie powinno tyle leżeć. Biochemia niby w porządku, ale może też mieć takie okresowe stany lekko zapalne trzustki, to wtedy w zwykłej biochemii nie wyjdzie tylko takie drogie badanie jak Mokate robiłam trzeba zrobić, gdzie 1/3 robią w PL, 1/3 w DE i 1/3 w USA, a trwa 7-10 dni (na to też biorę poprawkę - tylko to się leczy tak, że się uważa na ilość tłuszczu i wystarczy, nie daje się żadnych enzymów ani specjalnej karmy, a w ostrych stanach zapalnych - antybiotyk; Mokate tak miała właśnie). Nie wiem - pogadam z wet, ale jak mówię: ilu wetów tyle opinii, więc chyba sami do końca nie wiedzą i to jest na zasadzie własnych subiektywnych przekonań.
W wielu miejscach piszą, że karmienie kota to nie astronautyka i trzeba patrzeć na kota, a karmienie rano i wieczorem wzięło się z tego, że ludzie tak mają czas i w nocy nikt nikt będzie kilka razy wstawał i że ważniejsza jest ilość jedzenia a nie częstotliwość. Poza tym z Nią jest taki problem: rano głodna - dostanie, później poluje (bo przed jedzeniem nie chce), trochę się zdrzemnie i znowu poluje, a jak popoluje jeszcze godzinę, to znowu głodna (no naturalne) - to dostaje i tak w kółko - seria poranna i seria wieczorna. Taki jeden wet od BARF (chyba z Australii albo USA) pisał, że w naturze też kot nie upoluje 2 myszy naraz rano i 1-2 wieczorem, bo tyle mu potrzeba kcal, tylko raz myszka, raz robaczek itd. i na pewno nie jest to 2 razy na dobę, bo by kcal zabrakło. No i trudno się nie zgodzić.
Niestety nie umiem przestawić Magnolii najpierw polować, później jeść do syta - bez jedzenia się nie ruszy (jak wrzuć żeton, żeby uruchomić maszynę): urok życia w domu - a naturze jakby nie ruszyła by doopki, to by nie zjadła - tutaj jak nie dostanie, to się obrazi i zacznie wydzierać brzuch; poza tym Ona kosmicznie uparta jest - wet mówi, że są koty, których ani głodem ani niczym np. na inną karmę czy inny sposób jedzenia nie przestawi - wolą się zagłodzić /ciężkie przypadki, ale się zdarzają... zresztą w schronach koty zdrowe też potrafią się zagłodzić bo "jaki ja jestem nieszczęśliwy"/.
No i jeszcze problem taki, że jak mnie nie było i powiedziałam Mamie, żeby dała mniej razy po więcej, to skończyło się rzuceniem na jedzenie i jedzeniem łapczywym oraz zwróceniem go chwilę później (u Fifi też taki numer odstawiła - tylko wtedy była po głodowaniu w schronie). Ja tam bym wolała, żeby jadła 2 razy na dobę - mniej zawracania głowy

tylko jak to zrobić przy kocie, który jest bardzo aktywny od 3-4 rano i do 10-11 prawie non stop skacze, biega i tylko mrauczy, żeby ktoś się z nim bawił (ja jak mam czas, a jak nie to Mama lub wręcz sama się bawi np. ze szczotką do zamiatania podłogi lub czymś innym). Ona w ogóle bardzo mało śpi - jakby tak poskładać, to gdzieś 8-10 godzin na dobę (i nigdy więcej niż 2-3 pomiędzy bieganiem i sprawdzaniem terytorium); nawet jak mi raz zjadła 1.5 saszetki naraz (wtedy jakoś to w miarę powoli jadła, bo nie tyle byłe chyba głodna, co miała smaka), to i tak za 3h wstała i dawaj biegać całą noc po domu, a że najedzona, to szalała strasznie i co chwila tylko był gdzieś łomot - wszyscy byli niewyspani, a kotuś się dobrze bawił i jedzonko dzielnie spalał; oczywiście i tak o 3 było darcie japki, że umiera z głodu. Magnolia ma charakterek (moja Mam to powiedziała jak Ją tylko pierwszy raz zobaczyła, że kicia przestraszona, ale po oczach widać, że charakterek to ma i da mi popalić nieraz: chyba miała rację).
Ale spróbuję na początek dawać jej wieczorem dwa posiłki zamiast 3 (o 16 i 20), a po tygodniu spróbuję rano zamiast 3,6, 9 dawać tylko 3-4 i 8 - może przejdzie. Na więcej na razie nie liczę. Ale to już by było coś: 4 zamiast 6. W sumie kot ma krótki przewód pokarmowy i chyba po 3h jedzenie jest całkowicie przetrawione i gotowe do kuwety, więc każda przerwa powyżej 3h to już odpoczynek, więc 2 takie Magnolia zawsze ma w ciągu doby. No nic - będziemy nad tym pracować.
--- edit ---
Zauważyłam, że Magnolce średnio służy kurczak - tzn. póki jest ekologiczny w chrupkach, to OK, ale ugotowany lub z mokrego od razu mści się w kuwecie (jak u mojego bratanka uczulonego na krowie mleko: póki jest prosto od krowy, to jest dobrze, ale takie z kartonu od razu generuje wysypki); jak jest np. miamor krak z tuńczykiem czy rafien soup kurak z krewetkami, to OK, ale czysty kurak - a w szczególności rosół bez ściągnięcia tłustych oczek - idzie na listę produktów zakazanych; indyka/kaczki/gęsi/innego drobiu to może każdą ilość i jest dobrze; pewnie jakby to była kura wiejska dla własnego użytku, to by było inaczej (dlatego kupuję np. jajka tylko z wolnego wybiegu i ze sprawdzonego źródła), ale kurak marketowy/przemysłowy w karmach odpada. Kurak w karmach ekologicznych/holistycznych (orijen i temu podobne) jest OK. W sumie ja też od lat kuraków i kukurydzy oraz pszenicy się nie tykam - w efekcie zamiast nadwagi pomimo niedojadania mam dobrą wagę i nie chodzę głodna: może jednak coś w tym jest.
...