Bo prawo to odpowiedzialność zbiorowa i coraz częściej odpowiedz osób je stanowiących (czy lokalne, czy ogólnopolskie) na akcje PR-owe, czyli wszelkiego rodzaju nagonki medialne na dany problem. W jakimś mieście dojdzie do iluś-tam pogryzień przez psy, media to podejmą, poszukają innych przypadków i w uchwale radni zakagańcują wszystkie psy, bez względu na rozsądek, nawet te nieprzytomne (
Edit:chcesz sprawiedliwości szukaj mediów, może ci umorzą mandat), bo tak najłatwiej i problem z głowy. I tak mój pies, łagodny nawet do sadzącego się do niego kundelka będzie musiał chodzić w kagańcu, bo inni nawet te ostre puszczali, bez smyczy i bez kagańca.. Najprościej wszystkie przypadki do jednego wora, nikt nie zastanowi się, ze do pogryzień doszło, bo psy były bez smyczy i bez opieki i tak broniły posesji po drugiej stronie płota, a dotychczasowego prawa o smyczy nikt nie egzekwował.
Dla mnie jednak wyznacznikiem, przy takim prawie będzie zdrowy rozsadek.. zabieramy zwierzętom wolnożyjącym tereny, bo musimy mieć domek z 5 arami, to pozwólmy im zostać, gdzieś muszą żyć, nawet gdy bywa to raz na rok uciążliwe... W kontaktach z sąsiadami, ja muszę zrobić wszystko, by moje zwierze nie było dla nich uciążliwe, bez oglądania się na prawo. Nie wiem czemu mam od kogoś wymagać by jego pies nosił kaganiec, skoro i bez niego jest oki. Z drugiej strony, wychodząc z moim, niesocjalizowanym w okresie szczenięctwa, odciętym od wszelakich bodźców (prawdopodobnie krótki łańcuch

), nie tylko konaków z ludźmi, czy psia rodziną, stąd nadpobudliwego, choć bez cienia agresji, piana mnie zalewa, że ludzi tu nie interesuje, że ja z psem, nie mogę normalnie przejść, nie mogę powoli z nim ćwiczyć, bo ich psiak na chodniku atakuje mojego.. Jak tu jest w normie, pies na osiedlu, byle mały, bez względu na charakter i to czy atakuje ludzi, czy tylko ludzi z psami, biega luzem... Obok są bloki, wiele psów jest na spacerze i tak tu sadzą te kundelki rożnej maści do nich.. Choć ich właściciele mają z dziada pradziada 15-30 araowe działki, co psu pozwoliłoby się do woli wybiegać, szczególnie takiemu 20-30 cm nad chodnik. Takie psy potrafią atakować mojego nawet przed moim domem, bo to już ich teren

choć mieszkają dobre 50-100 m dalej. Niewiele udaje mi się przepracować z moim w takim terenie i trudno mu się dziwić.. Doszłam z nim do jako takiego zachowania w domu, na spacerach w starym miejscu, przed wyprowadzką, a tu nastąpił regres i stoję pod ścianą, bo nie ma gdzie pracować

Psa spokojnie przed dom nie mogę wyprowadzić. Słowem raz, przedwczoraj właściciel zareagował.. mały piesek był za płotem, właściciel na swojej posesji, widząc, ze mój pies nie umie się zachować, zignorować jego psa, szliśmy chodnikiem, odwołał go

Także zawsze najbardziej będę stawiać na zdrowy rozsądek, prawo po równo walnie w łeb, czy trzeba, czy wręcz się tym ośmieszy

A przy straży miejskiej, czy policji, która prędzej nabije sobie mandaty na nic złego nie robiącej staruszce, niż na cwaniaku.. jednanie w to pozostaje wierzyć.. nie od dziś wiadomo, gdzie stawiają radary, w problemach zwierzęcych nie są lepsi..