W takim razie ja bym operację na cito umawiała. Bo potem to tak wygląda, że jeden dzień kot się nieswój robi, drugi dzień widać że chory, trzeciego zaczyna wymiotować, czwartego się zatacza i ma objawy neurologiczne, a potem jak się chce ratować to 1,5 tygodnia na kroplówkach (od 3-4 dnia kroplówek dokarmianie recovery w strzykawce po trochu), uderzeniowe dawki antybiotyków i ogólnie jazda na całego. Tak to wyglądało u Julinki za pierwszym razem - za drugim wiedziałam, że jak w uchu się paprać zaczyna (więcej wydzieliny) i jak oko po tej stronie się jakby mniejsze robi, to się na cito kroi. Znaczy ja przy papraniu od razu pojechałam, był antybiotyk i jak tylko się przeczyściło na tyle, żeby się dało ciąć, była operacja. I za drugim razem dzięki szybkiemu działaniu obyło się bez szopki z antybiotykami, kroplówkami i kotem lecącym przez ręce i spisanym przez osiedlowego weta na straty (tym bardziej, że obawiał się, że się pp przyplątała).
Przepraszam, że Was poganiam, ale po tym pierwszym razie który kosztował mnie kupę nerwów, kasy i zdrowia dowiedziałam się jakim wielkim niebezpieczeństwem jest polip w uchu gdy pęknie. Gdybym nie przeżyła, nie uwierzyłabym.