WSZYSTKIE KOTY JAMNIKA MELONA IV- felietonik o polowaniu...

[Olat]

Prawda taka, że z wieści netowych wynika, że wścieklizny rzekomej w Polsce nie stwierdzono od dawna, od bodaj 50 lat, więc jednak bez paniki. Oczywiście, nie ma co stawiać na karmienie kota wieprzem, ale trzeba by mieć farta większego niż do wygranej w totka, zeby akurat na ten wirus trafić.
Ja nie daję kotom wieprzowiny, bo uważam ją za mięso dość tluste i mniej wartosciowe niż inne.
Ale chyba nie ma co siać paniki wirusowej.

BTW czekam na opowieść o różowej sukience

[kotkins]

Aniu...ten wirus zabija temperatura 60 stopni Celsjusza po 30 minutach, a w +18 przeżywa 6 dni.
W wędzarni jest ok 70-80 stopni, gotowanie to ok 96 stopni.
Gotowanie przez 60 sekund zabija wirusa.

Surowa wieprzowina jest groźna, przetworzona termicznie- nie.
Wieprzowiny moje stado surowej nigdy nie dostało.

Między 700 a 800 stopni ma płonące paliwo lotnicze.
Widziałaś ataki na WTC w NY?
No to już wiesz co się dzieje w tej temperaturze.
Spokojnie.
Ta choroba wydaje się zupełnie nie groźna jeśli nie dasz kotom kotleta na surowo!

[dalia]

stada mamy zarażone wirusem - zdaje się że jesteśmy w programie unijnym i zaczęliśmy badać od 2010 roku

cos wygooglalam
http://www.polsus.pl/zdrowie-zwierzat/s ... -od-chorob
i takie coś
Obecnie na terenie kraju prowadzi się program zwalczania choroby Aujeszkiego u świń. Podstawą prawną dla programu jest Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 6 grudnia 2012 r. w sprawie wprowadzenia programu zwalczania i monitorowania choroby Aujeszkyego u świń (Dz. U. z 20.12.2012 , poz. 1440).

i zdanie na temat zabijania wirusa jest podzielone - niektórzy twierdzą że wysoka temperatura zabija inni ze nie - jaka jest prawda nie wiem

[kotkins]

Ja szukałam w programie "Medicine" na 2013 rok, mam subskrypcję razem z mamą.
Wiem ,że swego czasu uważano ,iż ten wirus zmienia coś w DNA i może być groźny dla człowieka zwiększając zdaje się u kobiet w ciąży ryzyko autyzmu u płodów. Nie interesowałam się tym specjalnie, ale wiem ,że w USA nie zaleca się jedzenia wieprzowiny "medium" czyli nie wypieczonej.
W wolnej chwili poczytam.

Ciekawe czy w takim np.whiskasie nie ma wieprzowiny??

[cypisek]

Nawet kotkins nie zareagował ,że Angelina morduje..chyba ,że wychodzi z założenia ,że złych wieści lepiej nie słuchać..

[zuza]

Ciekawe czy w takim np.whiskasie nie ma wieprzowiny??

Myslisz, ze tam w ogole jest jakies mieso?

[kotkins]

Cypisku, napisz proszę "słów parę" o niej do Moniki Krk- ruszamy z akcją ogłoszeniową.
Potrzebne będą nowe zdjęcia- dużo.

A opowieść o sukience na wątku adopcyjnym.
Jakoś tak wyszło...

[Monika_Krk]

Dobry wieczór,

ja już wycyganiłam od Cypiska informacje wszelakie.
Zdjęcia natomiast mile widziane Angeliny .

[cairo]

Ja posiadam w domu pasztecik Animondy dla kotów chorych na nerki z napisem"Schwein":

i widziałam kilka dobrych karm z szynką itp.
Almo Nature robi karmy z szynką:

Shessir:


Tak więc wieprzowina to chyba nie jakaś mega trucizna dla kotów, skoro dobre firmy robią na jej bazie karmę i to nawet leczniczą.

A odnośnie Whiskasa to na "moim" Whiskasie jest napisane w składzie 44% mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego, więc może i Whiskas się poprawił.

[Neigh]

Kotkinsie wkleisz chłopaków, prawda?:-)

[kotkins]

Kiedyś wkleję.
Dziś jestem jednoosobową ekipą remontową...

[Neigh]

Kiedyś wkleję.
Dziś jestem jednoosobową ekipą remontową...

Oj tam oj tam nie demonizuj......JA cały pokoj oczysciłam z tapety, wyrównałam gładz, wyszlifowałam i pomalowałam.....SAMA:)

A Ty masz kawałek po kaloryferze........co za problem na długi weekend:-).
JA sie za "u myszy" biorę.........Kiedyś o tym pomieszczeniu na blogu pisałam. Plan na długi weekend jest taki, zeby tam zrobić porzadek..........wreszcie

[kotkins]

Jutro:)

A u myszy już robiłaś kiedyś porządek...co Ty masz takie bałaganiarskie myszy..?

[izka53]

kotkins , dasz radę .

a ja dzis u okulisty byłam w ramach badań do pracy . I mam baaaardzo mieszane uczucia i odczucia . I nie wiem co z tym zrobić

[koteczekanusi]

Wróciliśmy do domu, wczoraj. Przy drzwiach powitał nas jedynie Korneliusz, który zresztą na nasz widok zwiał czym prędzej (choć po chwili zastanowienia właściwej temu typowi). Choć to pewnie z powodu zamieszania z walizkami. Mała nawet nie wstała z kanapy. Dopiero po chwili raczyła podejść, choć też potraktowała nas nie tylko bez entuzjazmu, ale jeszcze początkowo uciekala. Kawy nie udało nam się zlokalizować przez dobrą godzinę, po czym wyszła na wieść, że mięso dają. Ale też, żeby pogłaskać, musiałam ją gonić aż do jej ulubionej kryjówki przed kuwetą (to kryjówkowy majstersztyk - kot zapędza się między wannę a kuwetę, skąd on nie ma ucieczki, a ja mam do niej super dostęp, by ją złapać...). Ale już po kilku godzinach było prawie normalnie.
Podsumuję to tak - właściwie to sytuacja napawa mnie optymizmem, bo gdybyśmy jednak się tym samolotem rozbili, to koty nie siądą na wycieraczce umierając z tęsknoty.