» Śro kwi 24, 2013 15:27
Re: Pakt Czarownych Czarownic XXXIV
Fundacja Kocia Dolina przeserdecznie dziękuje za wsparcie. Piszę z mojego nicka, a jestem prezes Fundacji. Niektórzy mnie znają, z dawniejszych czasów. Teraz mam tyle pracy, dlatego mało tu bywam i zarówno mnie, jak i Fundację Kocia Dolina nowsi użytkownicy forum (czyli ci, których nie było 6-7 lat temu) mogą nie kojarzyć.
Pojawiły się przeprosiny kierowane do Fundacji od Moniki_Krk. Nie przyjmujemy ich. Nie ze złej woli. Wręcz przeciwnie. Uważamy, że nie ma za co przepraszać. Faktem jest, że różne są organizacje. Faktem też jest, że Monika nas nie zna. Faktem jest, że mało piszemy, w zasadzie ja piszę w sieci (na forum, na FB, czy na naszej stronie). W Fundacji są dwie osoby w zarządzie, dwie w radzie i 4 niepełnoletnich wolontariuszy. Jedna osoba z zarządu i jedna z rady chodzi do kotów z interwencji. W sieci sprawami fundacji zajmują się dwie osoby z zarządu. te same dwie osoby załatwiają urzędy i cała masę papierologii, która kryje się pod hasłem fundacja. I znów te same dwie osoby mają koty fundacyjne pod opieką. Jak wspomniałam jestem prezesem. Poza fundacją prowadzę własną firmę handlowo-usługową. To m.in. sklep zoologiczny. Dzięki temu mam pod bezpośrednią opieką 38 kotów fundacyjnych (6 w domu, 9 w sklepie i 22 w pokoju nad sklepem), w domu jeszcze do tego 5 własnych kotów, psa, 2 letnie dziecko, męża i mamę. Z nawału pracy mało nas w sieci i dlatego wiem, że nie każdy, kto nas nas nie zna, może nam zaufać na słowo.
Wracając do samej interwencji. W domu starszej pani były po zlokalizowaniu wszystkich sztuk 34 koty, 3 psy i dwa ptaki. Nie wiem, czy ja coś w sobie mam, ale niektórzy czują przede mną respekt. I chyba dzięki temu i działaniu na tzw. bezczela oraz dzięki małej manipulacji udało nam się oddać do adopcji 1 kotkę, a z domu wyciągnąć łącznie 17 kotów. Oczywiście 17 kotów trafiło pod moją opiekę. Dwa wymagające najwięcej uwagi (sparaliżowanego kotka pieluszkowego i najstarszego kotka, który powoli umierał chyba śmiercią głodową, bo nie je suchego, a nic innego nie miał) trafiły do mojego domu. Resztę mam w pracy. W sklepie już miałam koty, ale dokwaterowałam tu Gucia, Firanke, Uszko, Ami i Dixi. Może nie wyglądały wyjściowo, ale przynajmniej nie uciekały ze sklepu. Nad sklepem zaś w minioną sobotę była rewolucja, bo właśnie na bezczela wyniosłam od starszej pani 11 kotów i dokwaterowała. Dołożyłam do naszej fundacyjnej 12 jeszcze 10 (najstarszego wzięłam do domu).
U starszej pani zostało 16 kotów. Przypadek chyba książkowy - pani zaczęła się martwić o koty, które od niej wyniosłam dopiero, jak ich zabrakło. Ale nie zwracam uwagi na jej "zamartwianie" się. Zabierałam najbardziej adopcyjne. Nadal monitorujemy dom. Choć raz na dwa dni któraś z nas tam wpadnie. Nie umawiamy się, po prostu dzwonimy do drzwi, o różnych porach dnia. Dzięki temu pani ma nieco pietra, nie wie kiedy wpadniemy, więc trzyma porządek w kuwetach, dba karmę, pilnuje wody w miskach. Oczywiście pani zarzeka się, że już kota nie weźmie, ale nie wierzymy, dlatego musimy tam chodzić chyba już wiele lat.
Jak pisałam villemo5 - część z nich trzeba doprowadzić do normalnego wyglądu. Część już jest ogłaszana. Podejrzewam, że te, które są u mnie w domu, 17 letni (podobno) kot prawie zagłodzony i jeden kot sparaliżowany, który robił pod siebie i siedział w odchodach wiele miesięcy, zostaną już moimi wiecznymi tymczasami. Ale trudno. Mogę sprzątać masę kuwet, mogę przewijać kota, mogę robić wiele rzeczy, tylko najważniejsze jest, aby było za co pomagać tym i innym biedakom.
Dlatego właśnie nie ma za co przepraszać, a za to ja dziękuję w imieniu kociastych:)
Naszym kotom się przelewa - darowiznę na konto!Fundacja Kocia Dolina Lukas Bank SA /O. Toruń
47 1940 1076 3018 9272 0000 0000