Prawie wszędzie jest tak, że nie ma się ani pomocy ani pieniędzy. Wiem to sama po sobie - odcięta od miast, mieszkająca na wsi, z wetami "od krów"

Pożyczyć klatkę? - zapomnij! Nikt nie ma, a najbliższą znalazłabym chyba dopiero 100 km ode mnie więc ratuję się klatką dla królika. Za klatkę - łapkę służą moje ręce i transporter. Gmina daje pieniążki na część jedzonka dla bezdomniaków, ale zapomniała o sterylkach, leczeniu, odrobaczaniu - płacę z własnej kieszeni lub zbieram robiąc Bazarki. Nie raz pożyczałam pieniądze aby pojechać do dobrego weta 50 km ode mnie. Mam bardzo mizerne wyniki w adopcjach - 3 koty w DS. Praktycznie każdy spędził u mnie 2 - 3 miesiące. Odrobaczyłam, przetestowałam na wirusówki, wysterlizowałam, zaszczepiłam, wyleczyłam. Prosiłam na forum Dziewczyny o wizytę przedadopcyjną - pomogły (za co im bardzo dziękuję

). Przed forum wiedziałam o kotach tyle co nic, ale czytałam, pytałam, radziłam się. Wiem już co to jest pp, FelV, FIV, dlaczego robi się kotom testy (które niemało kosztują

), po co są wizyty przed i poadopcyjne i wiele, wiele innych. Wiem to wszystko z forum i nadal się uczę. Długo mogłabym pisać o wszystkich przeciwnościach losu, ale nie o to chodzi. Sama, bez aprobaty bliskich chcę, chcę pomagać Z GŁOWĄ.
Życzę Wam abyście zrozumieli, że gorzkie słowa są pisane po to abyście coś z nich wyciągnęli i mogli lepiej pomagać. To o koty nam wszystkim chodzi, o ich dobro. Nie unoście się dumą bo ktoś wytknął Wam błędy - zastanówcie się dwa razy i wyciągnijcie wnioski. Zapewniam Was, że warto uczyć się od forumowiczów.
KotwKratke, bardzo, bardzo Ci dziękuję

I jeśli wszystko dobrze pójdzie i Albertos wyląduje u Ciebie to deklaruję pomoc.
Może nie duży grosik to będzie, ale zawsze coś 