.....


To również kot tych państwa. Pierwsze dwa zdjęcia są z października 2011r. a dwa następne z maja 2012r. ...."Nie choruje na żadną chorobę skórną, nie ma pcheł...pani wycięła mu te placki nożyczkami, żeby nikt go nie ukradł, bo próbowali. Jest już złapany i w domu.....i to z nim nie dogadywał się biały, bo był niedobry, i dlatego uciekł." Szkoda,że tego wszystkiego nie usłyszałam podczas pierwszej rozmowy. .....
W "obejściu" działkowym państwa widziałam cztery psy...wydaje mi się,że dwa shih tzu, yorka, młodego bokserka....i zobaczyłam Cudzoziemca2!
Vailet, to ucho mogło być też od świerzba. Pani twierdzi,że był agresywny. Młodsze koty uciekały na jego widok, ale Zołza miała go za nic a i mała Babunia potrafiła syknięciem zmusić go do odejścia. W każdym bądź razie kiedy podawałam Mu miseczkę z jedzeniem nie rzucał się na moją rękę z pazurami i kłami, nawet nie syczał. Rzucał się na miskę! Niestety robił to dopiero od jakiś dwóch tygodni przed odejściem. Nie zdążyłam Go oswoić
Isabell36, nie wiem czy coś da monitoring . Koty nie były trute u mnie na działce.
Kiedyś na działkach nie było małych kotów, mimo że koteńki były jeszcze niewysterylizowane (nie działałam jeszcze wtedy na działkach)....powód: podobno jeden z gołębiarzy miał w rodzinie właściciela sklepu zoologicznego w którym były węże. Kociaki zaczęły dożywać dorosłości kiedy sklep padł?, został sprzedany? czy co tam jeszcze.
Kiedy zaczęłam działać zostałam dziwowiskiem ale wydawało mi się,że zdobyłam sympatię niektórych. Zimą poznałam 4 panów przychodzących do....kotów! i paru gołębiarzy. "Podziwiali mnie,że chce mi się przychodzić". Wydawało się,że nie mają nic przeciw stałej liczbie kotów wszak myszy u nich sporo (ziarno dla gołębi). Czy i który mówił to fałszywie? Jeszcze nie wiem....Może truł myszy a koty je łapały? To jest możliwe.
Jeden z nich leży w szpitalu....miał udar....
Musiałam Wam to opowiedzieć...jest mi tak ciężko....
Dzięki,że jesteście i przepraszam, że nie bywam u Was na wątkach.