WSZYSTKIE KOTY JAMNIKA MELONA IV- felietonik o polowaniu...

Kotkinsie, zainteresowana?
viewtopic.php?f=1&t=152457

E tam, nie znacie się

Ja mam tak, jak Neigh.
Bo w chodzeniu po górach bynajmniej nie najistotniejsze jest stanie na szczycie i patrzenie w dół, tylko samo chodzenie. I to wszystko, co po drodze się widzi, przeżyje, przemyśli .
No, ale ja z tych, co lubią się męczyć :lol:

alab108 pisze:o to, to, ja tak samo jak zuza

Ja tak samo :mrgreen:

Najfajniejsze są dla mnie góry na które można czymś wjechać wyłączając wyciąg krzesełkowy bo lęk wysokości mam wielki.....
Ale morze w każdym czasie i w każdej ilości kocham.

Po płaskim mogę chodzić do upojenia z "moimi " setkami bo tak już mogę napisać druhów mam w nogach.....................km.
Ale pod górę ? na własne życzenie nawet gdybym cudem zaczęla normalnie chodzić ,NIGDY

Zuza dowcip jak obszył dla mnie.

A Doliny Chochołowskiej wręcz nienawidzę - płasko , nudnooooo , a na końcu schronisko.
Raz byłam , odhaczyłam i starczy!

Ja lubie chodzic, patrzec na zielone, potoki i takie tam

Ale czy t akurat musi byc pod gore? Wchodzilam kiedys na jakas gorke - kolo Wisly byla.
Jak sie zmeczylam to sie owrocilam i po prostu zeszlam

Widoki byly piekne po drodze

Ale przymusu wejscia na sam szczyt nie mialam zadnego.

Mój lęk wysokości zaczyna się od wysokości stołka. W dodatku intensyfikuje się przy schodzeniu, zdarzało się już że prosiłam kogoś żeby mnie siłą powstrzymywał przed wlezieniem gdzieś, bo wiedziałam że jak wejdę i spojrzę w dół to nie zejdę za Chiny ludowe. Mogę łazić, jeżeli nie jest za stromo - tzn. górki takie bardziej pagórkowate. Żadne przepaści, mostki nad przepaściami, łańcuchy i tym podobne wymysły. A przy schodzeniu żadne kijki mi nie pomogą, kolana bolą jak diabli, a następnego dnia to już wogóle koszmar, chodzę jak paralityczka.
Moja Ofelia niestety nie ma lęku wysokości. Jak zaczęła wskakiwać na szafy i półki, to ja się aż trzęsłam że kociasta spadnie. A ona nic, połaziła, połaziła, zeskoczyła zgrabnie. Na mnie - panikarę patrzyła jak na wariatkę :roll:

. No bo co, kotek tylko się przespacerował po krawędzi szafy...

No, jeśliście zainteresowane co się działo przez ostatnie dni z Kotkinsem i co nowego Kotkins przywiózł z podróży...
To na naszym wątku, tym adopcyjnym jest moja i Neigh opowieść.
Trochę krew w żyłach mrożąca...

Ide szukac, ale nie wiem gdzie...

viewtopic.php?f=13&t=151620&start=480

Tutaj...

znalazlam juz sama te szokujaca opowiesc. Nie wiem co powiedziec

Trzymać kciuki...

Żeby powiedzieć co u nas : Łasuś zdrowieje, je ładnie i się nie ślini.
Przeżył spory stres, musi w związku z tym siedzieć na mojej głowie całą noc.
A ponieważ Fionia ma ostatnio fazę miłości do mnie- śpimy razem. Ja na poduszce oni na mojej głowie, a z Fio trzymamy się za rączki...
Leonik łasuje i prosi o kilka dokładek.
Ma piękną sierść, z każdym dniem lepszą.
Wreszcie ma czyste uszka, nos bez śladu wydzieliny, a oczy jak normalny pers.
Sypia na stole w kuchni , lubi być w pobliżu źródełka jedzeniowego.

Od jutra koniec remont kuchni. Koty będą nieszczęśliwe, spędzą kilka dni w naszej sypialni.

Amelka ma wiosennego adoratora- Mel jakoś ją napastuje .Podwąchuje pod ogonkiem. Popiskuje przy tym radośnie i ...miłośnie.
Amelia jak to ona : rzuca się do biegu, skacze na parapet i się tam przechadza demonstrują całe 15 cm puchatego ogonka na sztorc postawionego...
Nie wiem co będzie z tym świeżo rozkwitłym międzygatunkowym uczuciem...

Kurcze ten "odzyskaniec" Laluś nie daje mi spokoju- jest taki śliczny i taki wystraszony...

Kciuki to oczywiscie, ze trzymam...

Kotkinsie, musisz mieć niezłego stresa, skoro dublujesz :wink:

Walnij sobie drinka albo grzane piffko za udaną akcję. To trochę relaksuje.
No i wymiziaj koty. Głaskanie kotów uspokaja (człowieka też :wink:

) i obniża ciśnienie.

Dobrze, że Leoś zdrów - ten zabieg to nie w kij dmuchał.

U mnie też z Yoko może się tak skończyć.
My mamy 2 zęby usunięte - inne leczone antybiotykami , no a dziś jak ziewała
od strony wewnętrznej znów dziąsła zaczerwienione.
Jejciu boję się, aby nie musiała mieć usuwanych wszystkich.

Leoś - zdrowiej a potem opowiesz mi jak się żyje bez ząbków.

Usuniecie wszystkich zebow to nie jest jakas wielka tragedia dola domowego kota. Na pewno wieksza sa babrzace sie i bolesne dziasla. Moja Czarniutka bezzebna calkiem nawet chrupki kradla innym kotom jak sobie chciala jedzienie urozmaicic

WSZYSTKIE KOTY JAMNIKA MELONA IV- felietonik o polowaniu...

Kto przegląda forum