Tymczasy u horacy7. Basia walczy, koty szukają domów.

**Adopcje: 12 >>**

też jesteśmy :kotek:

Kacperek [*] 02.12.2016 r.

Basiu

, jak jest decyzja lekarzy.....szpital, czy leczenie w domu?

zaglądam z nadzieją.......na lepsze wieści :ok:

Basiu

EVA2406 pisze:Basiu , jak jest decyzja lekarzy.....szpital, czy leczenie w domu?

Decyzja lekarzy rodzinnych to antybiotyk na gorączkę i dom,lekarka z Olsztyna kazała ew. przyjechać na SOR lub wzywać pogotowie ,które podało zastrzyk i ok.Trwam więc sama biorę dodatkowo leki p/gorączkowe od dzisiaj bo wczoraj temp.mnie wykończyła.Dzisiaj nogi się plączą lecz lepiej funkcjonuje.W czwartek wizyta w Olsztynie zabiorę też rzeczy do szpitala chociaż nie chcę tam wylądować ale temperatura mnie zamęczy.Martwię się jak tam dojadę jak ledwo się telepię lecz muszę.Muszę jeszcze prywatnie zaliczyć kardiologa i znaleźć onkologa prywatnie by w takich sytuacjach mieć gdzie pojechać.Koty dobrze tylko mam dla nich za mało czasu ,musi to się jednak zmienić.Buziaki dla wszystkich.

za Twoje zdrowie i samopoczucie nieodmiennie zaciskamy :ok:

. Trzymaj się ciepło Basiu miła :1luvu:

.

Zaniepokoiło mnie szukanie prywatnego kardiologa, bo onkolog, rozumiem, że chcesz mieć na wszelki wypadek. Na kardiologa nfz musiałabyś czekać?

Kacperek [*] 02.12.2016 r.

Szkoda, że nie jesteś bliżej, bo mam wspaniałą dr kardiolog. Na szczęście była u niej tylko raz, a to że jest świetna znam z opowiadań wielu ludzi. Poza tym, że jest dobrym lekarzem, to jest bardzo miła i umie rozmawiać z pacjentem, a to jest rzadkością.

Martwi mnie ta utrzymująca się wysoka gorączka

Może musisz brać coś na poprawienie odporności....

Basiu :1luvu:

, przytulam i czekam na lepsze wieści .....

Małgosiu, na kardiologa na nfz czeka się miesiącami.

EVA2406 pisze:Małgosiu, na kardiologa na nfz czeka się miesiącami.

Wiem, Ewo.

Basik, ściskam mocno i martwię się przeogromnie. Ja jeszcze cały czas poza domem, ale sąsiedzi dobrze opiekują się stadem i dwoma dzikunkami, które dokarmiamy. Sąsiedzi już dawno przebierali nóżkami żebym gdzieś wyjechała, bo zawsze to oni mi swoje kocie stado zostawiają na łaskę i niełaskę. Troszkę się w sprawie kociej uspokoiłam, bo jakoś dają radę nawet z Milunią. Zostawiłam Miluni śpiworki i narzuty na podłodze na wypadek gdyby spadła w czasie ataku. Jakoś być musi choć już wolę sama tego dopilnować.
Trzymam kciuki żebyś nie musiała zostać w szpitalu, żeby już ta wstrętna gorączka poszła precz, żebyś wreszcie mogła choć troszeczkę odpocząć i nabierać sił a nie je tracić.
Trzymaj się cieplutko.
Zaciskamy łapska