byliśmy dzisiaj u weta i
kłuli mnie w moje szanowne jestestwo, więc na nich namiauczałem, bo co sobie myślą w ogóle.także szczepienia na wściekliznę (w środę) i na białaczkę (dziś) mamy za sobą. to jednak jest konieczność, żeby kot był nauczony, którędy i jak ma wracać, bo babcia pomimo moich próśb, gróźb i awantur już teraz otwiera mu balkon, żeby "sobie pochodził". i się nie da na nią nijak wpłynąć, bo się obraża, że "co ja sobie myślę, żeby z niej kretynkę robić".

obawiam się, że to będzie coraz częstsze. i albo się od niej wyprowadzę, albo no właśnie - zabezpieczę Łajzę jak się da przed zaginięciem i złapaniem choróbska.
także kciuki dla mojego zdrowia psychicznego mile widziane
