Mam pytanie, prosze o doradzenie jesli ktos mial podobny problem.
Moja kotka MIni przyszla z opuchnieta lapka, jedyny wet dostepny w okolicy (30km) przekladal spotkanie tak, ze dop. po dwoch dniach po rentgenie okazalo sie ze kotka ma zlapana lapke z przemieszczeniem i drzazgi (kosc podudzia) i pekniecie miednicy (ale male na szczescie). Okazalo sie ze vet nr 1 nie robi operacji, skierowal nas do kolejnego veta jeszcze dalej i tamten powiedzial ze zrobi na kolejny dzien operacje. W kolejny dzien w rozmowie telef. powiedzial ze bedzie mial czas dop. za 3 dni, a kotka byla juz w klinice. Chcielismy pojechac ja zabrac na te 2 dni ale powiedzieli ze lepiej aby byla u nich bo dla zwierzaka podroz w klatce to dodatkowy stres.
Mnie krew zalewa jak sobie pomysle ze biedne zwierze w bolu czeka w klatce/boksie nie wiadomo na co.
Operacja miala sie odbyc dzis wieczorem i wg pomocnicy weta tak bylo. Powiedzieli ze w razie problemow zadzwonia, ale nie dzwonia wiec mam nadzieje ok.
Jutro jedziemy odwiedzic nasza kotke, vet powiedzial ze tydzien po operacji musi u niego zostac na obserwacji, aby widzial ze wszystko w porzadku. I tu moje pytanie - czy to mozliwe aby kotka musiala tak dlugo byc w klinice? Czy mozemy zabrac ja juz jutro? Z drugiej strony ona jest kotem domowo-wychodzacym, wiec moze bedzie probowala chodzic, a poza nia mamy jeszcze 3 koty, ktore moze beda probowac sie bawic/biegac.
Drugie pytanie to raczej medyczne - czy oczekiwanie az tyle dni na operacje nie wplynie na wynik? Podobno na kosc podudzia nie da sie zalozyc opatrunku wiec bedzie miala plytke w kosci do usuniecia za 6-8 tyg. czy to normalna procedura w tym przypadku? Jak moge opiekowac sie nia po operacji?
Jesli ktos ma podobne doswiadczenia prosze bardzo o podzielenie sie. Nie mamy wplywu na wybor lekarza, boje sie ze cos tu jest nie tak
