Wynik biopsji Mikusiowej miałam w środę. Ale napisać nie miałam siły...
To nie chłoniak, ale coś innego. Też bardzo złego.
Diagnoza: histiocytoza złośliwa ->
http://www.therios.eu/?act=3&id=29
Sam Mikuś bez zmian. Temperatura mu nie spada, jest z tym ok - stabilnie. Sam pije, ale nie je - karmię go nadal strzykawą. Do kuwety sam chodzi, ale bardzo powolutku, bo jest słaby. Strasznie ma głęboko nosek zapchany, nic na to nie pomaga. Być może pierwotny nowotwór był w jamie nosowej i tam się rozwijał - ale standardowo ciężko to wykryć, bo na początku możliwe są ciągłe "powroty do zdrowia". Zwłaszcza że miał posiewy robione i po antybiotykoterapii przechodziło na 3-4 miesiące. Ale tak w kółko w ciągu tych 2 lat, odkąd jest u mnie. Nie pomogło poprawianie odporności beta-glukanem czy zylexisem...
Mikulec wtula się, potrzebuje kontaktu, a ja kiedy mogę, to zabieram go na ręce (uwielbia wtulać się w szyję) i do łóżka - zasypia wtedy przy mnie. Jest przytomny, jak inne koty coś broją, to wodzi wzrokiem, ale jest smutny i słaby. Daję mu tyle ciepła, ile mogę. Ale wiem, że jeśli się pogorszy - nie mogę czekać i się łudzić, że będzie lepiej. Bo nie będzie...
Nemi, zwracam się konkretnie do Ciebie -> W tym linku powyżej jest też napisane:
Ze względu na dziedziczny charakter choroby należy o niej poinformować hodowców i właścicieli potomstwa (...)
Bądź czujna, bo o Ufinkę boimy się z Jasdor
