» Sob kwi 06, 2013 17:39
Re: Padaczka u kotów.
Bodźce do ataków mamy przerobione na własnej skórze, hałasy, stresujące sytuacje typu badania, pobieranie krwi itp. To prawda jak najbardziej. Dlatego minimalizuję wizyty w lecznicy i przeszliśmy na domowe jeśli są potrzebne. Nie zawsze się da niestety...
Wyciszaczy feromonowych w stylu obróżka czy coś do kontaktu nie stosowałam, ale kot ma domieszkę calma w suchej karmie. Poza tym jest na niezłym psychotropie...
Wpływ pogody, bardziej pory roku, to inna historia, chodzi upraszczając o słońce i naturalną witaminę D3 w sezonie wiosenno-letnim. A tu wiosna nam się przesunęła o miesiąc...
Jest duuużo lepiej, mój kot już w normalnej foremce! Gada, bije łapą i domaga się żarcia;)
Kurczę, może spanikowałam i za szybko zwątpiłam... Może w dłuższej perspektywie lek pomógłby jednak w rozrzedzeniu dużych ataków mimo nasilenia mniejszych objawów neurologicznych po podaniu gabapentyny... Może dawka była za duża na pierwszy raz, chociaż najmniejsza z możliwych, 1 kapsułka... czytałam na ludzkim forum, że chorzy ludzie zaczynali od takiej dawki i mieli nieprzyjemne objawy... ta gabapentyna ponoć różnie działa w zależności od człowieka... a co dopiero kota? Nie powie mi jak się czuje przecież... A to co widziałam przez ponad godzinę, jakie ma reakcje fizyczne, mocno mnie przestraszyło... Jak dla mnie to była ewidentna aura przed-atakowa, ale dostałam info od wetki, że atak jest niemożliwy, bo podany lek przeciwpadaczkowy nie może wywołać ataku... I rzeczywiście ataku dużego nie było. Teraz jest lepiej, normalnie.
Sorki za publiczne wynurzenia, ale biję się z myślami, jak pomóc kotu, a nie bardziej zaszkodzić... Muszę przegadać to z naszą wetką...