Wątek Zdrojowych......

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob mar 16, 2013 8:50 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Cieszę się Jolu że się w końcu " rozpisałaś " :) ............

bubor

 
Posty: 23310
Od: Czw maja 24, 2007 18:25
Lokalizacja: Kraków :)))

Post » Sob mar 16, 2013 14:02 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

mziel52 pisze:Może Musia po sterylce trochę odpuści? U mnie ten sam problem jest z Burakiem, tyle że on na kastrację powinien jeszcze trochę poczekać. Szczęśliwie ma swój pokój, ale mu tam nudno.

Zobaczymy, czy sterylka sprawdzi się jako metoda leczenia paranoi :wink: Ja podejrzewam, że przyczyny zachowania Musi są głębsze - to bardzo inteligentna, wyraźnie kiedyś domowa kotka, która została bardzo skrzywdzona. Zastanawia mnie, że - mimo iż jest łasa na głaski - przy próbie dotknięcia grzbietu nad ogonem reaguje natychmiastową agresją. Może ją coś tam boli, a może... Był w Zdroju kiedyś wyrzucony cudowny domowy kocurek, Nowik, który zachowywał się identycznie - i dodatkowo odgryzał sobie końcówkę ogonka...

Marto, Zdrojowe Cię pozdrawiają i dziękują za pomoc :1luvu:
Na czele z Twoją podopieczną Bidulą - tu na zdjęciu z wczoraj, z Kruszką2:

Obrazek

Trzymamy za prędką kastrację i uwolnienie Buraczka! :ok:

carmella pisze:o choinka, ale ten kocur jest piękny :1luvu:

Chcesz ? :) W pakiecie z Syczusiem i panią Syczusiową :D

carmella pisze:Zapraszam za kolejny bazarek z lżejszą książką: viewtopic.php?f=20&t=151656

Bardzo dziękuję i przyłączam się do zaproszenia :kotek:

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Sob mar 16, 2013 15:55 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Może to ból kręgosłupa powoduje u Musi agresję? Burak nie tyle jest agresywny, co napastliwy - nigdy nie słyszałam, żeby syczał czy warczał. Ale koty i tak robią pod siebie ze strachu, kiedy je goni i obłapia. Bo podstawą jego działania są łapoczyny.
Oby jak najszybciej wiosna zawitała do Zdroju - dosłownie i w przenośni - ten śnieg na fotkach ponure wrażenie robi.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15257
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Pon mar 18, 2013 8:39 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Pon mar 18, 2013 16:13 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Za bazarek pieniądze od dziewczyn wpłynęły, przelew do Joli poleciał, a ja pędzę na pocztę fanty wysyłać :)

agiag

 
Posty: 2380
Od: Pon paź 20, 2008 16:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt mar 22, 2013 15:33 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Wrr, bylam prawie tydzien bez internetu - jakies nowosci u Zdrojowych?

popi

 
Posty: 467
Od: Czw gru 28, 2006 21:32
Lokalizacja: Planet Earth

Post » Śro mar 27, 2013 14:48 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Jolu, co u Was? Mam nadzieje, ze sie nie pochorowalas przy tej okropnej pogodzie. Mnie wlasnie przeziebienie zwalilo z nog :evil: kiedy sie ta zima skonczy?

Napisz prosze pare slow, zebysmy sie nie martwili.

Pozdrawiam cieplo :)

popi

 
Posty: 467
Od: Czw gru 28, 2006 21:32
Lokalizacja: Planet Earth

Post » Sob mar 30, 2013 9:44 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Obrazek

welina

Avatar użytkownika
 
Posty: 5814
Od: Pon sty 25, 2010 15:17
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob mar 30, 2013 14:45 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Dobrych Świąt!

I wiosny :)

agiag

 
Posty: 2380
Od: Pon paź 20, 2008 16:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob mar 30, 2013 18:09 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Zycze wszystkim zdrowych i spokojnych Swiat!


Jolu, zyjesz???

popi

 
Posty: 467
Od: Czw gru 28, 2006 21:32
Lokalizacja: Planet Earth

Post » Sob mar 30, 2013 19:47 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Witajcie po małej przerwie...

Popi kochana, dziękuję za troskę; co prawda nie pochorowałam się, ale tylko dlatego, że cały czas jestem chora :-? Zmagałam się za to z zaostrzeniem objawów, szczególnie sercowych, najgorszych, bo zupełnie mnie wyłączających z życia. Uczucie ciężkiej łapy na sercu, niedotlenienie mózgu, ogromna słabość i senność, do tego napady gorąca na przemian z marznięciem (w kółko się ubieram i rozbieram :roll: ) - to tylko kilka objawów, które kompletnie mnie powalają; gównie śpię i w dużym stopniu obojętnieję na świat zewnętrzny i własne problemy. Często nie jestem nawet w stanie iść do kotów, staram się je jednak zabezpieczać na takie okazje; przy dłużej trwającym wyłączeniu mam już nawet zastępstwo. Koty domowe jakoś jeszcze 'obrabiam', choć często muszą zadowolić się tylko suchym jedzeniem.

Toteż dopiero wczoraj - szczególna pogoda też zrobiła swoje :twisted: - na kastracje pojechała ostatnia zagrożona kotka, Lotka. Ale zdążyłam - udało się zapobiec przyjściu na świat pięciu kotków. Ona sama zaś siedzi od wczoraj w łazience za wanną... Jest bardzo przerażona niestety, i agresywna przy próbie dotknięcia. Taki Syczuś w damskim wydaniu :-x Jutro mam jej dać zastrzyk, nie wiem, jak to zrobię :|

Na kastrację przybrał się też kocurek Munio, od dziś już z powrotem na wolności.

agiag pisze:Za bazarek pieniądze od dziewczyn wpłynęły, przelew do Joli poleciał, a ja pędzę na pocztę fanty wysyłać :)

Wszystkie Twoje przelewy za bazarki (140 zł) były błyskawicznie na moim koncie – jeszcze raz Ci ogromnie dziękuję :1luvu: także Carmelli za bazarki, oraz BUSIO, Slapcio i Kociasi - i jeszcze raz Agiag -za zakupy na rzecz Zdrojowych :1luvu:

Kociasia nie tylko zakupiła wycieraczkę na bazarku, ale wcześniej podarowała nam inną, równie ładną :)

Także Kociasi dodatkowo dziękuję za wpłatę „Wielkanocną”, za którą miałam kupić 10 kg najlepszego suchego, a kupiłam mokre i żwirek, i zostało jeszcze na świeże mięso i mleko. Ale akurat taka była większa potrzeba. Jednak mokre też dobre – 24 puszki Felixa w galaretce pomidorowej, bardzo kotom smakuje, i żwirek świetny, Cat’s Best Nature Gold – akurat była dobra promocja w zooplusie. Niestety ostatnio przy tym moim samopoczuciu i pogodzie było niemożliwością wyprawiać się rowerem do nie tak bliskiego miasta po żwirek, bo poza internetem tylko tak mogę go zakupić.
Kasiu, wiem, że rozumiesz i akceptujesz - dziękuję serdecznie :1luvu:

Chciałam wstawić chociaż zdjęcia Lotki po kastracji, ale nie mogę sobie poradzić z fotosikiem, zdjęcia mimo zmniejszania na różne sposoby wychodzą za duże. Więc na razie dam sobie spokój, żeby nie skończyło się jak jakiś czas temu, kiedy pisanie postu nieszczęśliwie zaczęłam od wysyłania zdjęć na fotosik i.... na tym skończyłam :? Być może później uda mi się do tego wrócić i rozwiązać problem.

Dziękuję za życzenia Świąteczne - Popi, Welino, Agiag - i również życzę Wam oraz pozostałym naszym Wspaniałym Przyjaciołom, jak też wszystkim zaglądającym na ten wątek - zdrowych i pogodnych Świąt!
Ostatnio edytowano Sob mar 30, 2013 21:16 przez jola.goc, łącznie edytowano 1 raz

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Sob mar 30, 2013 20:26 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Spokojnych i zdrowych Świąt!

gertaaa

 
Posty: 668
Od: Śro lip 14, 2010 17:12
Lokalizacja: Kraków/Puławy

Post » Sob mar 30, 2013 21:55 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Dziękuję Gerto, i Tobie również takich Świąt życzę! :1luvu:

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Sob mar 30, 2013 22:51 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

Uff, zyjecie :)

Wiem Jolu, ze ta moja troska wygladala na ponaglanie, ale naprawde sie martwilam. Dziekuje, ze sie odezwalas, mimo zlego samopoczucia.

Drugie uff za zdazenie z kastracja Lotki :ok: chociaz wspolczuje jutrzejszejszego zastrzyku, oby sie udalo! Moze tym razem Syczus wystapi w roli zaklinacza-oswajacza :wink: jak on sie miewa? No i moja ulubienica - wdzieczna pani Syczusiowa? :mrgreen:

Pozdrawiam cieplo i jeszcze raz zycze wesolych Swiat.

popi

 
Posty: 467
Od: Czw gru 28, 2006 21:32
Lokalizacja: Planet Earth

Post » Pon kwi 01, 2013 23:02 Re: jola.goc - Syczuś po amputacji -Kastracje trwają

popi pisze: Wiem Jolu, ze ta moja troska wygladala na ponaglanie, ale naprawde sie martwilam. Dziekuje, ze sie odezwalas, mimo zlego samopoczucia.

To ja Tobie jeszcze raz dziękuję, że ciągle się o nas troszczysz i tak bardzo pomagasz... :1luvu:
I przepraszam, że mimo 'ponagleń' nie zawsze od razu odpowiadam.
(Myślę jednak, że jeśli tylko będę się w miarę dobrze czuć, do tego koty, komputer, mieszkanie i różni urzędnicy nie nastręczą dużych problemów, elektrownia nie pozbawi prądu, a dostawca internetu - internetu (choć powinien już dawno) - to jeszcze Was zamęczę swoją pisaniną :) Na razie tylko wczoraj i dziś, zapewne wskutek dużych opadów śniegu, cały dzień nie miałam netu - na takie drobiazgi jestem już uodporniona, choć dalej nie potrafię wysłać posta, nie mając łączności :wink:)

popi pisze: Drugie uff za zdazenie z kastracja Lotki :ok: chociaz wspolczuje jutrzejszejszego zastrzyku, oby sie udalo! Moze tym razem Syczus wystapi w roli zaklinacza-oswajacza :wink: jak on sie miewa? No i moja ulubienica - wdzieczna pani Syczusiowa? :mrgreen:

Syczuś miewa się świetnie, mocno zakolegował z Malinką, śmiga już po całym mieszkaniu, choć mnie woli jeszcze omijać z daleka. Jednak bez problemu biorę go na ręce, nie mruczy wtedy co prawda, tylko gapi się na mnie okrągłymi jak spodki oczami - ale to raczej już tylko ze zdumienia, które ciągle jeszcze go nie opuszcza, niż z przerażenia.

Jak niżej widać, dobrze się czuje w większym towarzystwie, nawet trochę bezpardonowym :)

Obrazek

Obrazek

Największy zwrot nastąpił jednak w zachowaniu p. Syczusiowej - bardzo spuściła z tonu, co nie wychodzi jej na dobre, bo teraz koty biorą odwet, i to ona jest obiektem ataków; szczególnie prześladują ją Kruszka i Buziak. Zasadniczo siedzi zaszyta w ustronnym kąciku i tylko krótkie spięcia od czasu do czasu dobitniej przypominają o jej istnieniu. Wcześniej, przed przemianą, gdy jeszcze zalegała w swej zdobycznej kuchni, nie mogłam stanąć zbyt blisko niej lub - co gorsza – w roztargnieniu głasnąć ją po główce – atak na najbliżej położonego kota następował w tej samej sekundzie.
Mogłabym ją już wypuścić, gdyby nie ta pogoda. Bardzo mi jej żal, tak ogólnie… :(

Obrazek

Obrazek

Co zaś do Lotki… Zastrzyku nie zrobiłam, wenflon na szczęście sama sobie zdjęła. Karmię tę kotkę od ponad pół roku, i choć nigdy nie pozwalała mi się nadmiernie zbliżyć, to czasem udało mi się ją przelotnie miźnąć po grzbiecie, i doprawdy nie miałam powodów, żeby przypuszczać, iż to nie kotka jest, a pantera… Syczuś to przy niej małe piwo. Dziś, po trzech dniach jej ukrywania się za wanną lub zamiennie we wnęce między szafkami, mając poważne obawy, że nie je i nawet nie pije (miski się opróżniają, ale prawdopodobnie za sprawą Buziaka jednak), postanowiłam ją schwytać i zamknąć do jutra w klatce. Klatka jest mała i nie mieści się w niej kuweta, jednak uznałam, że to jedyne wyjście, żeby się przynajmniej dowiedzieć, czy konsumuje; jeśli nie, jutro będę musiała ją wypuścić na wolność.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Żeby schwytać tę panterę - była w tym miejscu, co na zdjęciu - musiałam stoczyć z nią regularną walkę, i wygrałam dopiero, gdy zamieniłam się w lwicę, szczególnie zaś, gdy wydałam z siebie potężny, zaiste godny lwicy ryk - po tym, jak "Lotka" drugi raz przebiła swoimi ząbkami rękawicę narciarską i narzutę, którą dodatkowo owinęłam dłoń. Pokój zdemolowany, palce w plastrach, pantera w klatce. Nie je i nie pije...

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 119 gości