gpolomska pisze:Animus, dobrze w miarę dbać o linię, ale nie można dać się zwariować - przesada w jakimkolwiek kierunku nie jest zdrowa. Jeśli się dobrze czujesz, to miej głęboko gdzieś zdanie notariuszycy. Ja akurat mam bardzo słabe stawy i każde przybranie na wadze (a po zimie zawsze mam 2-4kg więcej - taki naturalny cykl) czuję niestety negatywnie (mam gdzieś jak to wygląda - kiedyś miałam jakieś 25kg więcej i też musiało być). Niemniej jednak z hormonami nie ma żartów i jeśli by Ci się udało znaleźć naprawdę dobrego lekarza, to warto.
Póki co Magnolia przestała się drapać i wylizywać - może w końcu zioła zaczynają działać (one nie są takie szybkie jak nowoczesne leki, ale mają ogromną zaletę: zwykle brak skutków ubocznych, w szczególności brak nefro i hepatotoksyczności). Dobrze, że ta wetka ma takie podejście, że trzeba dać szanse naturze i tylko na początku lekko pomagać jak najbardziej naturalnie - jakby była ludzkim lekarzem, to bym sama do niej chodziła... choć moja lekarka rodzinna też jest spoko i pomimo wieku dobrze po 60-ce ma bardzo otwarty umysł i z jednej strony poznaje nowości, a z drugiej strony nie neguje medycyny naturalnej; na szczęście ma syna podobnego do siebie, więc jak ona pójdzie na emeryturę, to mam gdzie chodzić
Teraz leży wyciągnięta... wczoraj mi się walnęła na poduszce na moim miejscu - spałam na innej poduszce na brzegu łóżka, bo nie miałam sumienia Jej budzić (legenda głosi, że nawet Mahomet miał ukochanego kota i gdy go zapytano, co by zrobił, gdyby musiał iść na modlitwę, a kot spał na rękawie jego najlepszych szat, to odpowiedział, że kota by nie obudził tylko obciął rękaw - więc nie muszę się czuć całkiem odchylona, gdy nie mam serca obudzić kota). Ale jest z Niej kochany żarłoczek: weszłam do pokoju, wołam "kici, kici", a moje piękne (choć nieco łyse) kici wychynęło z pod poduszki, spojrzało na ręce i ofuknęło, że wchodzę bez michy pysznego, a zawracam głowę...
Dużo rzeczy kojarzy mi się z Mokate... z Norbim też... obydwoje co jakiś czas ktoś w domu wspomina - w naszych sercach będą żyły zawsze... ostatnio jak byłam z Magnolią, to wet mi powiedziała, że szczepionka na wejściu jest, bo taka jest procedura (Norbi też dostał), ale że w takim stresie itd., to ona bardzo średnio uodparnia... czytałam dzisiaj o PP i w szczególności o wersji ostrej; wiem od tutejszych wetów, że w schronie w Katowicach i w Kociej Przystani w Sosnowcu z tym ostro walczą (wirusa ciężko ubić, a na naszych ubraniach może żyć nawet rok). I tak myślę, że nawet to mogło go zabić... bo jeśli by nie miał na to odporności, a właściwie takie coś można załapać skądkolwiek... poza tym szczepionka nie chroni całkowicie - zmniejsza ryzyko i sprawia, że przebieg choroby zwykle jest łagodniejszy (tak się po cichu zastanawiam czy niektóre diagnozy FIPowe to nie było właśnie PP); zawsze będzie mnie to gryzło, że ani Mokate, ani Norbiego nie umiałam uratować... zresztą Aniołka nie widziałam na oczy, a też nieraz mi smutno... mam nadzieję, że choć Magnolię postawię na nogi - że choć tej cudnej koteczce, która tyle wycierpiała, uda mi się uratować... boję się i to strasznie. Ona jest taka ufna pomimo tego, ile musiała w życiu przejść... i widać, że pomimo tego wszystkiego potrafi człowieka kochać...
a ja ostatnio szukałam w archiwum czegoś przy temacie Ulki i wczytałam się (bo był w wynikach) Twój pierwszy wątek, o Mokatku, wrześniowe posty, październikowe....i dalsze kochane biedne kotki
u mnie z lekarzami taki wybór, jak z wetami

konsultowałam on-line z dr. Gawrysiem z Wrocławia, wyniki i usg nie świadczą według niego o żadnym schorzeniu tarczycy,
opisałam swoje subiektywne objawy, zrobiłam test na niedoczynność, inna endo widząc usg powiedziała, że tarczyca nie jest jednorodna. Żadna dieta i ograniczenia nie działają na mnie już. A może taka uroda po 30-stce
