Wieści kuwetkowe od Fionki: część twardawej kupy wydłubałam, resztę udało się delikatnie wycisnąć. Wiec może już się ta kupa ruszy i będzie OK. Fionka w kuwecie była, ale chyba niewiele zrobiła, choć pęcherz nie jest napięty, więc chyba dobrze. Na wszelki wypadek przy sesjach głaskaniowych pociskam i robi choć trochę. Poza tym je i pije sama, a jak nie to ja dopajam/dokarmiam i się okazuje, że po prostu wtedy nie miala ochoty jeść, ale za chwilę sama zjadła. Jest biedna - podałam jej tolfinę, ale jeszcze ją betamox dzisiaj czeka

. Ale mam wrażenie, że już lepiej patrzy na oczka niż wczoraj. I gimnastykuję stópkę tej łapki co była operowana - wyżej się boję dotykać. A tak, jak posmyram poduszeczki i pozginam stópeczkę, to nie szkodząc, można chyba pracować, żeby przykurczy czy ubytków mięśniowych nie było
Na dworze koszmarnie zimno - przecież już wiosna powinna być

. "Na oko" niby ciepło a jak się wyjdzie to mrozi jakby był luty. Ekspresem załatwiłam zakupy - w drodze nie widziałam Kyo, a jedynie jego uchylone okienko; za to Agłaja prezentowała się w całej krasie, wygrzewając się na słońcu. Jak się tylko ogarnę ze sobą, to będziemy łowili i sterylizowali. Mam nadzieję przechować ją w Kocie Chatce - albo się okaże że lubi ludzi, tylko nieśmiała, albo wróci do swojej piwnicy.
Towarzystwo to się mizia, to naparza, to śpi - czyli leniwa kocia sobota
