Nie wytrzymałam do jutra i zadzwoniłam do weta.
Sprawa wygląda gorzej niż mi TZ przekazał - wet nie znalazł jajeczka ale usunął coś co chyba nim mogło być tylko tak brzydko było zmienione że poleciało na histopatologię

Nie wiedziałam że u takiego dziecka możliwy jest nowotwór
Pippinek dochodzi do siebie i czuje się już dość dobrze
Wymiotował kilka razy w nocy i jakby mało było wrażeń znalazłam robale w tych wymiocinach

Nareszcie czuję się troszeczkę lepiej, niewielka wprawdzie poprawa ale pojawiło się jakieś światełko w tunelu że przeżyję
Nad ranem za oknem nasz termometr pokazał -19 stopni

Kiedy to się nareszcie skończy?

Teraz temperatura szybko rośnie bo niebo jest bezchmurne i ostro świeci słońce, choć tyle dobrze

Dzisiaj jeszcze pochoruję sobie wykorzystując TZta ale od jutra czeka mnie full roboty, pluję sobie w brodę po co godziłam się na organizację świąt u nas... Tym bardziej że TZ nic mi nie pomoże bo mają urwanie w pracy i nawet istnieje możliwość że w święta będzie musiał być w pracy
