Bezik farciarzu
Dziewczęta, doradźcie coś. Jest u nas taka babka, co ma kota, który miał połamane nogi i "jakoś" się tam zrosły, ale wymaga operacji. Nie znam szczegółów, i nie to jest teraz najważniejsze. Najważniejsze jest to, że babka oddała kota "w dobre ręce" do innego miasta, żeby zrobiono mu operację i naprawiono nóżki. I tak babeczkę zwodzono i zwodzono (że niby najpierw nie można było nic zrobić, bo jakieś zapalenie, a potem znów coś), i po 3tygodniach, babeczka kota odebrała. Po prostu: zadzwoniła, że jedzie, pojechała i odebrała. Bo już miała dosyć. Kota odebrała z jakimiś szwami na jednej nodze i zabrała do innego weta, który po prześwietleniu stwierdził, że owy kot absolutnie NIC nie miał robione. Czyli, że nawet mu nogi nie otworzyli, a jedynie założyli szwy, które miały na celu... no właśnie co? Pokazanie, że niby coś robili? Założyli kotu szwy na nogę na szybko, jak usłyszeli, że babka po kota jedzie?
Nosz... Dla pewności, kolejny wet stwierdził to samo, że nic z nogami nie było robione.
Oczywiście babeczka zapłaciła "ze zniżkami" 800zł
Za nic.
No i co teraz robić? Jak ma odzyskać pieniądze? Ona chce to polubownie załatwić, najważniejsze, żeby jej kasę oddali, a kota będzie leczyć gdzie indziej. Ale jak ją odzyskać? Jak udowodnić, że babeczka została oszukana? Czy jest jakaś fundacja, która mogłaby wesprzeć babeczkę w walce z "nimi"? Żeby ją jakoś pokierowała? Do kogo napisać/zadzwonić z prośba o taką pomoc?
Początkowo pomyślałam o TOZie, ale jednak przydałby się ktoś, kto typowo kotami się zajmuje. Tak ja sobie myślę, ale może się mylę
