Jestem zrozpaczona. Dzwoniłam dzisiaj do tego Pana.
Jedna kotka ciężarna nie przychodzi od kilku dni. Zachodzi więc podejrzenie, że gdzieś już urodziła, była już dosyć gruba.
Druga też była w ciąży i już urodziła

Pan szedł za nią, żeby zobaczyć gdzie ma małe, niestety "wyprowadziła go w pole" i potem uciekła. Kazałam mu ją dobrze karmić, aby miała siłę wykarmić małe. Kotka była strasznie głodna.
Rudo biały kocurek nadal nie przychodzi.
Sprawa się więc komplikuje. Teraz oprócz łapania dwóch kotek będę musiała pomóc w znalezieniu domów dla małych.
One nie mogą tam zostać, będą się rozmnażać i już wszystko wymknie się spod kontroli. Muszę doprowadzić do końca to co zaczęłam, obiecałam to i słowa dotrzymam, choćby nie wiem co. To nie wina tego Pana, że nie zdążył złapać matek, zanim urodziły. Ten człowiek ma dużo problemów z którymi jest sam, więc chociaż z kotami trzeba mu pomóc.
Tak więc reasumując, do tej pory znaleźliśmy domy dla 3 kociaków, wysterylizowaliśmy matkę i 3 kocurki. To mało i dużo, mogło być lepiej, nie udało się - trudno, będę dalej czuwać nad sprawą kotów z elektrowni.
Przykro, że tak się stało, ale co się stało, już się nie odstanie

Wszystkie koty wysterylizowane są na zakładzie, jutro ostatni kocurek opuszcza lecznicę. Klatka nadal w pogotowiu, a nuż jednak przyjdzie jeszcze ciężarna czy biało rudy.