Od kilku dni porządkuję wiedzę, tę świeżo zdobytą, i tę z ponadrocznego pobytu Bździągwy u mnie. Będzie długo, więc rozbijam posty
Odpowiadając na pytanie
Tusi - zapach z pyszczka normalny. Od niedzieli wytrwale wwąchuję się w Bdźu

która, uradowana tak nagłą bliskością i typowo kocimi dowodami zainteresowania, zaczyna wtedy wylizywać mnie po nosie. "Materiału badawczego" miałam aż do omdlenia, nic, tylko się zaciągać

I naprawdę, wydaje mi się, że wszystko jest w absolutnej normie pod tym względem.
Choć przyznam, że jakiś czas temu, jak przypadkiem chuchnęła w moim kierunku, to aż mnie wykrzywiło. Nie pamiętam, kiedy dokładnie to było - 3 tygodnie temu? - ale obejrzałam jej zęby i dziąsła w poszukiwaniu nadżerek itp. Nic nie znalazłam, problem odłożyłam do czasu wizyty u weta, a później o tym zapomniałam, bo się więcej nie powtórzyło, choć ziewała przy mnie wielokrotnie

Obecnie też wszystko gra, więc z dużym prawdopodobieństwem obstawiam surowe mięso, które
mniej więcej w tym czasie dostawała.
Co jada Tigra? Może spróbuj zrobić jej monodietę? Albo, jeżeli jest to trudne technicznie przy pozostałych kotach, obserwuj jej reakcje na różne, wprowadzane oddzielnie pokarmy. Np. samo suche, za dwa dni (wciąż na suchym jako podstawie) dodatkowo saszetka, za kolejne dwa surowa wołowina, a później kurczak, czy co tam podajesz. Dwa dni przerwy miedzy poszczególnymi pokarmami powinny wystarczyć, aby ocenić samą kwestię zapachu z pyszczka, bo to przecież chodzi o ten pierwszy, żołądkowy etap trawienia, a on jest najszybszy. Może ona nie wszystko daje radę w pełni prawidłowo trawić, stąd dziwny zapach? Jeżeli byłaby to sprawa jednego źródła pokarmu, to zawsze można go odstawić/ograniczyć, gorzej, jeżeli ona ma tak zawsze, bez względu na zmiany żywieniowe.
No i te zęby - może jednak coś tam nie gra? Jesteś w stanie fachowo to ocenić? Może się któryś "od tyłu" psuje? Tylko że wtedy prawdopodobnie by ją bolało, więc miałaby trudności z jedzeniem, jadła wolniej albo tylko jedną stroną pyszczka.
To są takie luźne uwagi, bo o konieczności usunięcia dwóch zębów Czarnego dowiedziałam się dopiero po pół roku pobytu kota u mnie. Oczywiście po zgarnięciu go z ulicy, był u weta, miał zrobione badania i kastrację, ale facet nic o zębach nie mówił (diabli wiedzą dlaczego), a ja nie zauważyłam u kota żadnych problemów z jedzeniem (oprócz tego, że jadł za dużo i przytyło mu się). Dopiero kolejny weterynarz, inny, z listy polecanych (jak ją już sprawdziłam), dokładnie pokazał mi, o co chodzi z tymi zębami. Więc zawsze jest ryzyko, że kot "będzie twardy, nie miętki" i nic u niego sama nie zauważysz po sposobie jedzenia.
koteczekanusi pisze:A propos przypomniał mi się w temacie "żenujący żart prowadzącego": jeden facet miał biegunkę, drugi zaparcie - który srał rzadziej?
Pierwsza myśl - no przecież to oczywiste, że ten z zaparciem! Po chwili - ehem, ten kawał ma drugie dno...
Ratunku, o czym my tu rozprawiamy... nie będę się przyznawać w tzw. "towarzystwie"
