Ha, moje się ładowały ponad 12 godzin. Gdzieś przeczytałam, że jak są zimne, to znaczy że już naładowane, ale coś mam wątpliwości... Wczoraj jeszcze na chwilę podłączyłam i były ciepłe... Zwariować idzie z tą techniką

Zwłaszcza "blondynkom bendonc".
Koty podzieliły się łóżkiem. Ofelia śpi na poduszce, Mała Czarna w nogach (a czasami na nogach). Kłótni nie ma, każda ma swoją miejscówkę. I dobrze.
Ofelia wczoraj i dziś o świcie kilka razy zacharczała. Mam nadzieję, że to tylko zakłaczenie, więc dzień zaczęliśmy od pasty na kłaki. Zastanawiam się też nad odrobaczeniem panienek. Mała co prawda była w tym roku odrobaczana, ale Ofelia jeszcze nie, a jak odrobaczać, to obie jednocześnie. No i czekam na choćby powiew wiosny, żeby zanieść Carmen na szczepienie, bo na ten mróz nie chcę jej wynosić.
Stwierdziłam też, że u Małej Czarnej objawiła się kleptomania. Uparcie wyciąga z szuflady ołówki, długopisy, a nawet baterie - paluszki, toczy je po podłodze, a nastepnie upycha w sobie tylko wiadomych miejscach. Wczoraj udało mi się uratować jeden długopis przed czarną dziurą podlodówkową. Nie udało mi się jeszcze namierzyć drugiego długopisu i ołówka. Do tego dochodzi zaginiona piłeczka (twarda grzechocząca, na tyle duża, żeby nie dało jej się wcisnąć pod lodówkę czy w inną mysią dziurę - a jednak zaginęła na dobre). Czy jest jakaś terapia dla kotów - kleptomanów?
Jak uda mi się dojść do ładu z tymi akumulatorkami, to w weekend pstryknę jakieś foty.