elter pisze:Wczoraj w nocy zjadła i skorzystała z kuwety. Co do dzisiaj jeszcze wieści nie mam. Lekki postęp.
Kicunia jest potwornie nieszczęśliwa i widać że za tą kanapą dziczeje coraz bardziej. A wyjść nie chce.
Mama nie chce jej wydać i szukać nowego domu. Pomyślała o zamianie z Jolą, bo Jolę Kicunia lubi i była tam kiedyś szczęśliwa. Zobaczymy co będzie dalej.
Wiem, elter, Twoja Mama chce jak najlepiej i robi wszystko żeby było dobrze. Problem w tym, ze ta kicia nigdy u Joli nie była, tam jest 25 kotów i boję się, że kotka będzie jeszcze bardziej nieszczęśliwa. A w ostateczności, jeśli zaakceptuje kocie stado, zdziczeje jak większość Joli kotów. Niestety, tak jest - kiedy kotów jest tyle, żyją własnym życiem, tolerują obecność człowieka, ale się go boją i nie mają wielkich szans na bliższe zaprzyjaźnienie z człowiekiem, bo 25 kotów nie da się wygłaskać i oswajać. Można je karmić, sprzątać po nich, nawet leczyć (chociaż to ostatnie raczej wzmaga w kotach przekonanie, że kontakt z człowiekiem to nic dobrego). Taka sytuacja może trwać, dokąd Jola żyje i jakoś się trzyma, ale ona naprawdę jest bardzo schorowana, czeka ją operacja usunięcia płuca, bo duszność już nie daje jej normalnie funkcjonować, zresztą nie ma na wykupywanie leków. Jeśli Jola straci możliwość opiekowania się kotami, wszystkie "małomiziaste" wylądują w schronisku bez szans na adopcję. A tak szczerze mówiąc miziastych kotów Jola już prawie nie ma! Dlatego pomysł z umieszczeniem kotki u Joli uważam za niezbyt dobry, chociaż Jola oczywiście uważa, że może tak być. Cały czas myślę o tych 2 kotkach -siostrach szylkretki. Może ich obecność mogłaby pomóc? Obie nie boją się Joli, podchodzą do niej, dają się głaskać, brać na kolana. I są bardzo głodne - ostatnio, kiedy Jola zdolała dostać się (brama była otwarta) i polozyła im jedzenie, o mało nie połknęły misek. Może umieścić gdzieś wszystkie 3 kotki? Tylko to utopia, bo gdzie znaleźć taki dom?


