MalgosiaZ pisze:Czy Luzak ma przyszywaną siostrzyczkę ?
Właśnie tę o której myślę

?
Jasne, że Tę

Czarno-białe chuchro z ostatniego pokoju.
Długo myślałam o Niej wczoraj (spędziłam z nią 3 h) i dziś przy milczącej zgodzie TŻ udaliśmy się dziś we dwoje na wyprawę na Paluch (MissJoas nas zauważyła na dziedzińcu, bo przyjechaliśmy przed 12:00 i nam pomogła mocno). W końcu myśleliśmy o drugim kocie, tak trafiłam na to forum, więc niekoniecznie była to decyzja ad hoc

Mała ma podejrzenie kociego kataru, świerzbu i grzybicy, zatem rezyduje w łazience obecnie - nie miałam serca jej zostawiać w schronie, kiedy przy adopcji u weta schroniskowego dowiedzieliśmy się o tym.
Mała może mieć obniżoną odporność (długą listę leków dostawała), a w najgorszym przypadku koci HIV, ale moim optymistycznym zdaniem wyjdzie z tego - u ludzi odporność spada z powodu stresu, a ona jest wrażliwa bardzo sądząc po błaganiu o mizianie.
I raz już wróciła z adopcji, "z powodu biegunki" - lol.
(Luzak też miał biegunkę pod adopcji, ale to był stres adaptacyjny - zrobiliśmy mu badanie na robaki, nic nie wyszło, karma specjalistyczna dla gastro załatwiła swoje i obecnie wpieprza Purinę ze smakiem i wytwarza twarde produkty).
Wiem, że to ryzykowne dla Luzaka - branie takiego chuchra z chorobami potencjalnymi - ale wygrał optymizm, że "jakoś to będzie".
Póki co Luzak nie odnotował od 7 godzin, że w mieszkaniu jest drugi kot.
Mała jest zabawna: kiedy czuje ręce do miziania w pobliżu, to przestaje jeść, taka jest spragniona miłości.
MalgosiaZ pisze:Aniu , wcześniej nie miałam czasu Ci podziękować za pomoc

. Sama widziałaś jakie tam wariatkowo mamy - kot w rurze, kot pod prysznicem , kot pod kaloryferem ,no dosłownie wszędzie kot

.
Przybywaj do nas kiedy czas i siły Ci pozwolą

.
Nie dziękuj, wiele to ja nie zdziałałam

Ledwo mi się udało umyć ściany i szyby w ostatnim pokoju, a pewnie by się przydało w tym pierwszym też.
Tak sobie myślę, że jakoś się zregeneruję po męczącym tygodniu w robocie w sobotę i w niedzielę 17.03 Wam pomogę.
(gwoli usprawiedliwienia: wstaję do roboty o 5:30, jadę 1,5 h, wychodzę z biura o 17:00 i 18:30 jestem w domu dopiero).
Pogadałam trochę dużo z chętnymi na adopcje - stwierdzam stanowczo, że jeśli długo się pogada z takimi ludźmi, to szanse na adopcje są od ręki.
Ludzie chcą pogadać, utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze robią chcąc adoptować kota. Czasami chcą wiedzieć, jak go karmić (pamiętasz pytanie odnośnie domowego jedzenia?)
To jest jak w sklepie: sprzedawca może zachęcić do zakupu (adopcji) konkretnego produktu (kota), nawet jeśli kupujący (adoptujący) są nie do końca zdecydowani.
Minus: brak możliwości wynajęcia lub kupna transporterka na miejscu - ale może to i lepiej, bo ludzie przemyślą ten krok.
Ale po namyśle i tak uważam, że sprzedaż transporterków na miejscu byłaby wskazana. Bo niektóre potencjalne domki myślą, że wystarczy kota w torbę wziąć albo pod kurtkę. A niektórzy potencjalni adoptujący przyjeżdżają pooglądać, nie biorą kota od razu, a można by ich przekonać od razu do adopcji - gdyby nie brak transporterka.
Ale może to na plus - że te najlepsze domki wiedzą, że trzeba mieć transporter.
(...)