

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Dorota Wojciechowska pisze:Też pozdrawiam i wspieram ciepłymi myślami - wszystkie Korciaczki i ich zwierzaczki- brakuje mi was i waszych zdjęć![]()
mamaja4 pisze: .
Trzeba to przeżyć,zrozumieć.
Korciaczki pisze:
Goyka
Taja miała guzy, całe mnóstwo malutkich guzów, które stopniowo odbierały jej powierzchnie płuc, zdolną do oddychania. Weterynarz pokazał zdjęcie tych płuc (położonych na stole, bo to już po sekcji było) i powiedział co jest z nimi nie tak; i no faktycznie, na oko to one ładne nie były ani trochę - całe popsute przez te guzy, usiane nimi, zmarnowane takie jakieś. Na pytanie, co to za guzy i czy takie dziwne rozsianie ma jakąś nazwę, pani weterynarz powiedziała, że odpowiedź uzyskało by się po wysłaniu ich do jakiegoś labolatorium. No ale nie wysłaliśmy, bo niestety to badanie jest ponoć drogie.
No i mamy z mamą taką teorię (już nie męczyliśmy weterynarzy pytaniami o sens tej teorii, bo i tak dużo zrobili dla Tai), że mając same guzy w płucach, Tajka pożyłaby jeszcze trochę, niestety nie byłyby to lata, nawet może i nie miesiące, bo jej płuca naprawdę nie były w dobrym stanie, ale może kilka dłuższych chwil mielibyśmy ją jeszcze w domu. Niestety. To zapalenie płuc...naszym zdaniem ono ją wykończyło. Ta niewielka część płuc, którą mogła oddychać, zajęta została przez ten stan zapalny; a ponieważ leki sobie nie radziły (lekarz po sekcji powiedział, że to wynik guzów), zapalenie szybko i mocno się rozwinęło. Szóstego marca Taja po prostu przestała oddychać - bo nie miała czym
Pytanie skąd guzy u dwulatki; ponoć mógł je wywołać chłonniak alba białaczka niezakaźna, ale tego nikt nie wie, bo nie wysłaliśmy guzów do badania. Wiemy tylko tyle, że guzy zaczęły się tworzyć u Tai znacznie wcześniej. I że tylko sekcja mogła je wykryć. Nawet gdyby ją weterynarz pół roku wcześniej całą prześwietlił, nie wykrył by ich, bo były za malutkie, niezauważalne
Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue, zuza i 64 gości