Nowe zdjęcia dodałam przy postach opisujących Tytusa i Sati. Po Twoim pytaniu zastanawiam się, czy to dobry pomysł. Może jednak powinnam postępować tradycyjnie, czyli nowe informacje i zdjęcia wstawiać jak leci. Chyba tak będę robiła. Będzie bardziej czytelnie.
Sati zamknęła się już w sobie. Ostatnio bardzo się przestraszyłam, gdy tradycyjnie nie przybiegła pierwsza na spotkanie. Przeczesałam kociarnię. Znalazłam. Poważnie się o Nią martwię. Naprawdę nie chcę być czarnowidzącą, ale...
Dodam jeszcze, że na pierwszy rzut oka wygląda dobrze. Oczywiście jest szczupła, ale taka była od kiedy Ją pamiętam, ale to Jej wycofanie, do tego dochodzi wiek i już długoletni pobyt w schronisku. Naprawdę, nie chcę krakać, ale nie chciałabym by umierała w samotności... jestem w schronisku zbyt mało, mogę nie zauważyć, mogę...
byli nawet Państwo, którzy się Nią interesowali, ale nie spodobała się. Chodziło konkretnie o urodę. Prawdą jest, że Sati urodziwa nie jest. Wygląda raczej jak nietoperz, niż kot, ale przecież nie o to chodzi. Wiecie co mam na myśli. Dla osoby współczującej i kochającej koty, uroda jest raczej cechą ostatniego rzędu
Cóż, dla mnie Sati jest piękna. Rzeczywiście, na swoje nieszczęście nie przypomina puchatego brytyjczyka.
Jest jak moja nie żyjąca już Pumcia - jej też nikt nie chciał, bo miała nieatrakcyjny wygląd. Ktoś ją nawet adoptował, ale szybko oddał do schroniska z powrotem. U mnie była 1,5 roku, umarła z powodu raka jelit.
Sati nie wygląda na chorą, ale na kompletnie zrezygnowaną. Kurcze, tak strasznie mi jej żal.