Żeby co nudno nie było to, zgarnęłam wczoraj zajezdniaka. Cały zafumflony, z wyżartym od kk oczkiem. Był swego czasu mega ogromnym kotem. Oczko od zawsze mu dokuczało, ale antybiotyk i jakoś szło. Zajezdniak miał być podleczony i poddany odjajczeniu. W TDT okazało się ,że ...siku robi na czerwono. . Szybko do weta, podane ma leki, dziś też byliśmy. Plany legły w gruzach , gdyż ...zajezdniak wymaga dłuższego leczenia. Eh, nie miała baba kłopotu i zgarnęła kota na kastracje...
Kot dużo pije, nawet bardzo dużo...dziś już mniej ale wisi nad miską. Dużo pije i dużo sika , to chyba dobrze ..
Mało tego w paszczy ma taki bałagan , że głowa mała. Tu powstaje znowu następny schodek, gdyż, nie ukrywam zabieg taki to koszt 150 zł. I tak to wyglada, że jeśli to zapalenie pęcherza/ nie nerki/, się wyleczy kk też i odjajczy , to bezcelowe będzie go wypuszczenie znowu na zajezdnie, bez zrobienia porządku w paszczy. Ogólnie kot jest proludzki, dobrze mu w domu, ma ciepło wpakował się na poduchy i sobie śpiewa. Chyba się zastrzelę , kot miał być góra parę dni na tdt , a tu wyszło co innego. Nie wiem co dalej..


barankuje
