Tri jest chora.
Może się mylę, ale nie zachowuje się jak zdrowy kot. Przestała wychodzić na przywitanie. Nawet jak ją wołałam to się nie pokazywała i tak przez kilka dni. Więc dziś wczołgałam się pod zadaszenie żeby przejrzeć budki. Siedziała w środku. Wyszła, jak zaczęłam mocno ruszać budką, ale bez entuzjazmu. Nie chciała jeść, trochę wypiła i tyle. Maciuś zaczepiał ją bo chciał się bawić to nawet go nie ofuknęła tylko się odwróciła i położyła. Dała mi się głaskać, wziąć na ręce, ale nie było mruczenia tylko jakiś taki żałosny skrzek. Na bank coś jej jest. Gdybym miała transporter to pewnie dałaby się do niego zapakować.
Nie wiem co robić, bo ani nie mam kasy na leczenie, ani nie mam jej gdzie przetrzymać. Mam tylko wyrzuty sumienia
Może ktoś mógłby ją wziąć pod swoje skrzydła. Fundacje dostały już dotacje, ale nie bardzo mam pomysł do kogo się zwrócić.
Znalazła się kolejna osoba, która chce ją wziąć na stałe, ale nie mogę oddać chorego kota i to jeszcze bez diagnozy. Oj, nie ma szczęścia ślicznota.

Czy ktoś jej pomoże?