Znowu się zaniedbałam
Ale muszę, bo się uduszę - jeszcze wiosny nie ma, a już mnie wnerwia 'karmicielka'. W cudzysłowie, bo poważna to ona nie jest, raczej 'dokarmiająca' sąsiadka p. Wiesi
Pytam, o której karmi?
"No ona tu jest przez cały dzień, to ja wyglądam przez okno i jak jest, to jej coś wynoszę. Bardzo lubi kluski na mleku"
Zresztą nieeee... nie chodzi o sterylkę, tylko podobno chora. Sterylki są nieważne, w tej sprawie się nie dzwoni, bo i po co?
"Ona i tak nie wejdzie do klatki i tak", więc po 0,5h można odtrąbić koniec łapanki i nakarmić
No, ale jak chora, to
"ja to kładę pani na sercu pani Olgo!"
Niech mi pani nic nie kładzie na sercu, bo jeszcze na nim mam wasze zeszłoroczne kocięta!
Taaaak? Ojoj...grrrr...

Wprawdzie 'kocięta' (Wit, Witalis i Miron) już poszły, ale raptem w ciągu ostatniego miesiąca. A mnie wnerwia podejście "kładę to pani na sercu i tym samym zdejmuję ze swojego"
Dzwoniące co jakiś czas telefony w sprawie maluchów też mnie wnerwiają
Maluchi teraz-już-natychmiast!!!
Ogłoszenia wygrzebane z końca świata i wielki zawód, że
maluchi już 5 miechów mają
Ojoj... i jeszcze większy zawód, jak z krzywym uśmiechem na ustach melduję, że za 2-3 miesiące będzie do wyboru do koloru - z atrakcjami w dodatku, zasmarkane, zafajdane, z oczkami, bez oczków itd.

Sama radość
