No przytkało mnie - ze schroniskiem... Miałam nadzieję ...byłam głupia, tak, tak.
Historia opisana przez saskię poniosła mnie na tyle, że wczoraj napisałam w wątku "4 koty z Łodzi..."
Może coś napiszę bez sensu, ale to, co przed chwilą przeczytałam sprawia, że nie mogę sie powstrzymać;
Eve69 - jakoś tak wiosną ubiegłego roku, na
www.psy, wywołałam dyskusję m.in. z Tobą (tam pisałam jako falka) o bezsensie pomocy schroniskom. Teraz mamy potwierdzenie tego, o co mi chodziło: "schroniska", jak wyżej opisane, wymagają wysadzenia w powietrze, czyli tak gruntownych przemian, że można je zrobić tylko od nowa, a nie drogą umacniania wsparciem i pomocą istniejącego stanu. Pozostaje rozwalić, zburzyc, przekopać i na gruzach nowi (młodzi?) ludzie powinni stworzyć instytucję o innym wymiarze pomocy. To tyle. I chyba nie tylko o Łodzi. Chociaż w Gdańsku podobno coś drgnęło?
Chciałabym być dobrze zrozumiana: nie mówię o tym, że nie należy pomagać, tylko o tym, że należy
gruntownie zmienić ludzi i układy, które opanowały liczne tzw. miejskie schroniska, tak aby dobrze wypełniały swe statutowe i ustawowe powinności. I to jest problem. Wyglada na to, że wypłynąl właśnie w Gdańsku. Ja nie mam zamiaru tracić swojej energii, czasu i pieniędzy na podtrzymywanie na stołku "jedyniej słusznej osoby".
Jeżeli jestem w błędzie, proszę wyprostujcie moje myśli - sensowne argumenty do mnie trafiają...
Co nie znaczy eve, że nie pomogę Tobie. Jeśli trzeba - mailuj śmiało .