Pisałam już na innych wątkach jak odludny i nieprzyjazny jest to teren. Wkoło tylko zakłady przemysłowe, ciężarówki, ludzie raczej nie przychodzą - szczególnie zimą.
Czarnulka zaczęła przychodzić na nasz catering jakiś czas temu i zawsze chętnie wskakiwała mi na kolana. W największe mrozy jej łapki były tak zmarznięte, że nie miałam sumienia jej wyganiać. Kiedyś poszła za mną do samochodu, weszła pod niego i nie chciała wyjść.
Nie miałam wtedy jak jej zabrać, ani gdzie umieścić, ale miałam wrażenie że kotka prosi, żeby ją zabrać.
Zastanawiało mnie też skąd się wzięła. Jest tam stado kotów, ale ona ewidentnie do niego nie przynależy...zawsze jest sama.
Później zaczęła przychodzić raz na dwa tygodnie, a ponieważ zbliża się wiosna, a z nią rujki i nowe kociaki, postanowiłam złapać ją do sterylizacji.
Kotka ślicznie weszła do transporterka i nie protestowała kiedy niosłam ją do samochodu.
W lecznicy mruczała na rękach i chyba cieszyła się, że poświęca się jej uwagę. Nawet nieprzyjemne czyszczenie uszu odbierała chyba jako formę bliskości z drugą istotą.
Czarnulka trafiła na początku do transporterka i trochę płakała, ale kiedy otworzyłam jej drzwiczki, wyszła i wskoczyła do klatki małej Koli. Rozsiadła się na kocyku, przymknęła oczka zaczęła mruczeć. Powiedziałam wetce, że trzeba przekwaterować Kolę, bo Czarnulka wybrała sobie tą miejscówkę i mówi, że jest za duża na transporter

Tym sposobem jest w klatce już od tygodnia i wcale nie ma ochoty wychodzić.
W poniedziałek została wysterylizowana, dostała oprócz kocyka poduszeczkę i do dziś była bardzo szczęśliwa. Przychodziłam do kotów, siadałam koło jej klatki i nawet nie musiałam jej głaskać, żeby mruczała. A kiedy wyciągałam do niej rękę nadstawiała główkę albo kładła się na pleckach

Człowiek jest dla niej najważniejszy na świecie:)
Dziś przyszedł dzień powrotu na wolność. Przez ostatnie dni bałam się tego momentu, bo jest to kotka która bardzo dobrze czuje się przy ludziach i w zamknięciu.
Zdjęłam jej kubraczek i próbuję wyciągnąć z klatki...a ona protestuje, macha łapką, wydaje niezadowolone dźwięki. Po raz kolejny uwierdziłam się w przekonaniu, że koty mają niesamowity instynkt i wręcz czytają nam w myślach!!
Usiadła na swojej poduszeczce w kąciku i ugniata...jakby chciała się jeszcze nacieszyć ostatnimi chwilami w wygodnych warunkach, w cieple i przy ludziach.
Poszłam po wetkę i poprosiłam o pomoc. Ona też stwierdziła, że kotka wyraźnie daje nam do zrozumienia, że chce zostać. Powiedziała, że to moja decyzja ale jej absolutnie nie przeszkadza i może zostać jakiś czas.
No tak...tylko, że ja już szukam domów dla jakiegoś tuzina kotów...a domów brak. Ciągle tylko któreś wracają z adopcji :/
Nie taki był plan...ale jak tu złamać serce czarnulce, która tak ładnie prosi?
Tak więc teraz szukamy i dla niej domku...mam nadzieję, że znajdzie się szybko. Przecież nie może wiecznie siedzieć w klatce. W końcu jej się to znudzi. Kotka nie ma jeszcze imienia, ma ok. 2 lat, jest cała czarna i ma oczka w kolorze miętowym


A oto ona:


