» Nie lut 10, 2013 19:03
Re: Filuś w najlepszym domku na świecie!
Kochani, wybaczcie, że nie pisałam ostatnio o Filusiu (Martim). Tak jakoś czas zleciał. Przepraszam jak nie wiem co!! Wiedzcie jednak, że myślę o Was wszystkich, bo to od Was dowiadywałam się nowości w czasie, gdy mnie i Andrzeja skręcało, żeby już się spotkać z kotkiem. Dziś pozwolę sobie powtórzyć to, co wczoraj napisałam do Anetki:
Już 3 tygodnie (jak ten czas leci!) mamy w rodzinie Filusia!! Sama nie wiem, czy to dużo, czy mało. Ja czuję, jak by tak było od zawsze. Każdego dnia cieszymy się z tego stanu rzeczy i nie możemy nazachwycać się urodą Filka i jego uroczym charakterem, a ja opowiadam znajomym (już nie wiem który raz z kolei), jak przypadkiem (!!!) 12 stycznia otworzyłam komputer i weszłam na stronę schroniska, i jak to nie miałam wątpliwości, że chcę zaopiekować się tym cudnym kotkiem, i jak nie mogłam doczekać się powrotu Andrzeja do domu, i jak Andrzej od razu powiedział “Dzwoń natychmiast!”, i jak potem nie mogliśmy się doczekać następnej soboty...
Mogę śmiało powiedzieć, że Fil jest szczęśliwym kotem, a my szczęśliwymi jego opiekunami. Filek za każdym razem wita nas w przedpokoju, zawsze śpi obok mnie, albo Andrzeja, czeka na nas przed drzwiami łazienki (to jest chyba najbardziej wzruszające; nauczył się siadać obok drzwi łazienki, żeby nie konfrontować się z drzwiami i cierpliwie czeka), gdy jesteśmy w kuchni, wiernie nam towarzyszy – leży na krześle, albo pod stołem. Nie ucieka, gdy ktoś nas odwiedza, odwrotnie – kładzie się na dywanie w pokoju i daje się podziwiać. Polubił na przykład natychmiast moją mamę – pisałam o tym? Od razu się z nią zakolegował. Warczy natomiast na sąsiadkę (od pierwszego dnia! ), choć to bardzo miła pani. Ma świetny apetyt. Wykorzystuje Andrzeja miękkie serce i wyłudza dodatkowe porcje, zachowując się tak, jakby od trzech dni nic nie jadł, choć ode mnie dostał obfite śniadanie. Andrzej go jednak przejrzał i już się nie daje nabrać. Ulubionym punktem programu Filka jest poranne i wieczorne słanie łóżka. Gdy tylko zaczynam wyrównywać albo składać kapę, kot zaczyna po łóżku ganiać wirtualną myszkę. Najbardziej zafascynowany jest, gdy wysuwam i chowam pod brzeg kapy piórka na patyczku lub sam patyczek. Oczy kota robią się jak młyńskie koła, przysiada i ruszając dupką na obie strony, szykuje się do skoku. Jest coraz sprawniejszy, choć widać, że jeszcze męczy się dość szybko, bo po intensywniejszym ganianiu, pada nagle na boczek i odpoczywa.
Co tydzień składamy wizytę p. doktorowi Wardęszkiewiczowi. Filuś podbił także i jego serce i jest w przychodni na specjalnych prawach (przychodzimy na umówiona godzinę i nie czekamy w kolejce). Blizna pięknie się zagoiła (codziennie naświetlamy ją lampą bioptron, którą mamy w domu, a która ma dobre działanie na zrosty, skórę, i operowany bark) i zaczyna ją porastać sierść, Fil nie nosi więc już kubraczka. Walczymy jednak nadal o to, aby pozbyć się alergii. Skóra Filka jest wciąż drażliwa, choć ostatnio jest lepiej i można go już czasem bezkarnie pogłaskać po brzuszku. Jeszcze co najmniej miesiąc ma być na diecie przeciwalergicznej, a potem zobaczymy, może ją przedłużymy. Nam jest wszystko jedno, a kot tę karmę uwielbia, więc będzie ją dostawał, jak długo będzie trzeba. Antybiotyk już zakończony, mamy tylko płyn do przecierania skóry. Przy ostatniej wizycie Filek dostał też procha na ewentualnego tasiemca, a za dwa tygodnie będzie zaszczepiony od reszty brzydkich kocich chorób.
Mam nadzieję, że Anetka będzie tak kochana i wklei Wam zdjęcia Filemona z ostatnich dni, które jej wysłałam.
Pozdrawiamy wszystkich znajomych Martiego - dziś Filunia - i dziękujemy za przyjaźń!
Ela