Uzupełniam, bo ostatnio bardzo nie mam czasu

Mam wielki kamień, ciąży mi na sercu. Oto on

Chciałam ją zabrać, szukałam domu tymczasowego, próbowałam. Ale pewna pani z wątku Leona zrobiła zamieszanie i w lecznicy od tego czasu nie jestem miłym gościem. Rozumiem to. Bo się czepiam, bo szukam, bo kombinuję, bo próbuję uratować to małe życie. A to tylko kot... Kotka. Bura, przestraszona. Dałam jej trzy razy puszeczkę, zjadła z apetytem. Tyle wiem. Dostawała antybiotyki, bo miała KK. Tyle wiem...
Nie byłam tam od 2 tygodni i nie wejdę na razie do szpitalika - ale może ktoś ma wolne miejsce dla niej? Jest wspaniała, mruczy, mizia się... jest piękna

Rudy i kremus... hehe. tak reklamowałam. Przepiękne są. Oba. Ale dzikie. Wykastrowane pojechały w miejsce wypuszczenia. Też ciążą mi na sumieniu, bo przecież mnie nie znały, mogły atakować, bo mnie nie znały...
I ON...

Przyszedł pewnego jesiennego dnia i zamieszkał pod budką na szrocie. Przyszykowałam dla niego budkę, zawiozłam na zabieg. Ale był kiepski. Zrobiliśmy badania krwi, które wykazały białaczkę. W jamie ustnej miał same nadżerki, zęby wypadały, chłopak ledwo żył. Podjęłam trudną decyzję, konsultowaną z kilkoma osobami.... Gdyby nie był aż tak dziki, można byłoby go zamknąć w pokoju, dożywotnio leczyć... Ale on był tak dziki, że nie dało rady nawet wymienić mu miski z jedzeniem.
Odszedł. Właściwie to ja go odeszłam
Im głębiej w matrix tym bardziej boli
Ignorancja to błogosławieństwo...