No to sobie oplułam laptopa
Witam mocno wszystkich zaglądających do chorutkiej

...
Najbardziej spodobało mi się to "
poszła won"
I humor mi się od razu poprawił...niestety zanim grypa "poszła won", (
bo chyba o nią chodziło
) pozostawiła po sobie zapalenie płuc...na szczęście tylko po lewej stronie, więc pożeram antybiotyk i wszystkie dodatkowe "atrakcje" w postaci witamin i innych darów aptecznych...
Ale nie ukrywam, trochę się przestraszyłam...tak już dawno nie chorowałam...
I jeszcze tyle się naczytałam o powikłaniach po grypie, brrr...brrr...
Raz w życiu zaszczepiłam się przeciw tej zarazie:)...było to we wrześniu 2004 roku i do lutego 2005 zachorowałam na nią pięć razy...dosłownie chora byłam co miesiąc...wtedy postanowiłam, że to szczepienie było pierwsze i ostatnie...ale od tamtego czasu nie miałam więcej żadnej grypy, czasem byłam tylko lekko przeziębiona, nic więcej....dopiero teraz mnie @ dopadła tak na ostro...
Moje kociaki też "chorowały", ale z innego powodu...nie miał kto biegać za nimi z pełnymi miskami....
Niestety, małż stwierdził, że mamy bardzo rozpieszczone futra...i on je
postawi do pionu
Próbował nie nadskakiwać kotom...to im się bardzo nie spodobało...
One biedne nawet troszkę schudły z tej rozpaczy...
Więc mąż musiał się dostosować do
kotecków
Ale one chyba wolą jednak karmienie z pańci łapek...w szczególności Lunka...za nią biegam z talerzykami na okrągło...
Tak sobie wszyscy chorowaliśmy leżąc razem w naszym łóżku...
Najpierw Cudaczek...
Ten najmniej przejęty pańci chorobą, nawet ciut zadowolony, że jedna osoba mniej do pilnowania go na ogrodzie...



I proszę podziwiać
kotecka w całej okazałości...
Taaaki nam urósł...no ale jak się jada w dwóch domkach...

I wspólne chorowanie...

W kolejce do mojego łóżka:)
Zwierzorki cały czas trzymają u mnie na pościeli dyżury....
A ja się cieszę, że nie mam temperatury, i humor mi się poprawił, a 19-go mam kontrolę u lekarza, myślę, że pewnie będę już zdrowa
całkowicie

c.d.n.