Witam ponownie!
Pisałam już o problemach z moim kotkiem, Guciem, ale ostatnio jeszcze bardziej zmartwiłam się. Dowiedziałam się, że w płucach mojego koteczka dzieje się coś niedobrego! Jestem tym okropnie zaniepokojona

ale zacznę może od początku (pomimo, że wcześniej już o tym wszystkim pisałam, ale chciałabym, żeby był cały obraz tego co się dzieje). Jak już wcześniej pisałam mój Gucio ma 5 lat, znalazłam go, gdy miał ok 3 miesięcy. Był brudny, wygłodzony i chory. Wyleczyłam. Przygarnęłam go. Zadomowił się, zaprzyjaźnił z psem i króliczkiem, a mnie okazał wiele miłości i przywiązania. Wszyscy go pokochaliśmy. Jednak cały czas niepokoiła i nadal niepokoi mnie jego dolegliwość, która pojawia się okresowo i znika.
Otóż od czasu do czasu Gucio z noska, z prawej dziurki wydmuchuje z wielką trudnością takie zielone, gęste "gluty". Gdy tego nie może wydmuchać, to prawe oczko łzawi i wycieka z niego brązowa wydzielina. Kotek przymyka to oczko, często trzepie główką, jakby coś mu w zatokach przeszkadzało. Nie ma temperatury. Wet nie wysłuchał żadnych zmian w oskrzelach i zapewniał, że wszystko jest okey. Jednak wydaje mi się to nienormalne i ciągle niepokoi, ponieważ kociak męczy się. Również nieraz w okolicy główki, na pyszczku, przy uszkach pojawiają się małe ranki, które kotek rozdrapuje. Robią się ciemne strupki, które dość szybko się goją. Wielokrotnie prosiłam weta, aby zrobił badanie wymazu z nosa, lecz ten zbagatelizował to i powiedział, że to jest zbędne, bo on wie co to jest. Zapisał mu wtedy metronidazol (1/2 tabletki przez 1 miesiąc). Zrobił Rtg czaszki i stwierdził, że może kociak ma wrodzone zwężenie kanalika nosowego i mu się on nie oczyszcza, że z tym trzeba się pogodzić. To wszystko tak trwa do dzisiaj. Byłam z tym u kilku innych wetów, ale dla nich kot był zdrowy i mówili, że przesadzam.
W między czasie Gucio miał problemy z pęcherzem moczowym, siusiał gdzie popadło z krwią, unikał kuwety. Dostał na to jakieś zastrzyki i leki "Buscopan" ( 1 tabletka przez 4 dni). Wszystko minęło. Rok temu miał robione badania krwi (choć wyników nie widziałam na oczy) wet twierdził, że wszystko jest okey.
Mój Gucio także często wymiotuje, jakby żółcią bez kłaczków i kupki ma twarde.
Ostatnio, po znajomości, udało mi się zdobyć skierowanie na badanie wymazu z noska (bakteriologiczne i mykologiczne). Wyniki tych badań podałam już we wcześniejszych postach, więc nie będę się powtarzać. Przypomnę tylko, że w posiewach stwierdzono obfity wzrost kolonii enteropatogennych Escherichia coli, a w badaniu mykologicznym stwierdzono wzrost pojedynczych kol. kom. Candida sp.
Będąc w grudniu na szczepieniach ochronnych w swojej lecznicy chciałam skonsultować z wetem wyniki tych badań. W internecie wyczytałam, że pojawienie się tej bakterii w kanale nosowo gardłowym może być b. niebezpieczne, lecz tak jak przypuszczałam wet stwierdził, że to nic takiego, że nie trzeba tego leczyć, ewentualnie można spróbować powalczyć z tym grzybem. Zapisał ketokonazol po 1/4 tabletki przez 6 tygodni (zresztą o tym też już wcześniej pisałam). Po tej kuracji zalecił zrobić wymaz do kontroli, lecz nie był zachwycony. Podszedł do tego z ironią. Znów usłyszałam, że przesadzam.
Jednak uparłam się i poprosiłam o zrobienie Rtg czaszki, aby porównać poprzedni wynik, oraz Rtg klatki piersiowej, badanie USG brzucha i nerek oraz b. krwi (wydaje mi się, że tylko w tej lecznicy mają odpowiednie przyrządy). Zrobiono Rtg czaszki i płuc. Na pozostałe badania umówiłam się na przyszły tydzień (wybieram się w poniedziałek). Oczywiście w lecznicy nie mogli znaleźć pierwszego Rtg czaszki, aby porównać z ostatnim.
Wet stwierdził, że nie widzi nic niepokojącego w Rtg czaszki, żadnego zwężenia kanalików nosowych, blaszka nie uległa zniekształceniu. Natomiast Rtg klatki piersiowej zaniepokoił go. W płatach płuc zauważył 3 poważne zmiany ogniskowe, które wg niego mogą wskazywać na nowotwór!!!

Nie był pewien tej diagnozy, kazał za miesiąc powtórzyć badanie i wtedy będziemy mogli porównać.
Sugerował, że mogą też to być zniekształcenia lub coś od tego grzyba, bo przy nowotworze w takim stopniu jak wykazał Rtg, to kot miałby gorączkę, kaszel i krwawienia z płuc.
Zalecił kontynuować leczenie ketokonazolem. Zobaczymy po niedzieli - jakie będą wyniki pozostałych badań.
Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, bo po utracie mojego ukochanego króliczka jestem pełna obaw!!! Nie mam już zaufania do wetów z Gdyni i okolic. Tak naprawdę nie wiem co dalej począć?! Pozostaje mi cierpliwie czekać na wyniki dalszych badań ( Boże, jak ja to wytrzymam

).
Może ktoś już spotkał się z czymś takim?
Jestem już w takim stanie, że zaczęłam rozważać tomografię komputerową w Warszawie albo rezonans magnetyczny (kiedyś mi się o uszy obiło, że jakaś dziewczyna z Warszawy dostała od weta skierowanie na takie badanie, ale kiedyś mój wet powiedział, że w Warszawie jest tylko tomograf, że rezonansu nie ma, więc nie jestem pewna jak to naprawdę jest...). Nie mam pojęcia, czy przy tym schorzeniu jest sens, aby robić takie badanie??? Nie chcę, żeby historia się znowu powtórzyła (podobnie było z króliczkiem). Tutaj znowu będą biednego kotka tylko prześwietlać i snuć domysły! Nie wiem, co oni mają za Rtg, bo często też zdarzają się przekłamania itd... Wiem, że w Warszawie są różni specjaliści z różnych dziedzin (prawie tak jak u ludzi), a takie zdjęcie też trzeba umieć dobrze odczytywać. Tylko, że to tak daleeeko

Sama już nie wiem, co będzie lepsze dla mojego dzieciątka?
Aha, tu jest ten artykuł o E. coli, która jednak może występować w nosie. Co Wy o tym myślicie? Po przeczytaniu tego artykułu wystraszyłam się - z drugiej strony ten artykuł dotyczy ludzi, więc może rzeczywiście ze zwierzątkami jest inaczej?
http://www.sma.org/smj/96jun17.htm
Wspomniałam wetowi o tej laseroterapi, ale on odpowiedział, że tak, owszem, laseroterapia jest pomocna, ale natomiast stosowanie jej przy nowotworach jest przeciwskazaniem
Pozdrawiam i będę kontynuować dalszą historię mojego ukochanego Gucia.