Witajcie kochani po długiej przerwie. Wczoraj zdałam ostatni w tej sesji, szesnasty egzamin, więc dziś spokojnie mogę ponadrabiać zaległości. Mam dwa tygodnie wolne od nauki

U nas wszystko spoko. Koteczki zdrowe, zaszczepione, hasają po ogrodzie mimo śniegu po pachy.



Pięknie się bawią biegając za śniegowymi kulami
Po powrocie do domu trzeba się ogrzać i przespać trochę zimy.



Julcio, nasz spokojny, zrównoważony i uważający Julcio, zaczął spędzać czas na dachu domu, siedząc sobie na samym szczycie dachu, na samym brzegu i obserwując okolicę. No to mam już dwa dachowce w domu, dosłownie. Wczoraj jak wróciłam z uczelni po ostatnim egzaminie, Julcio siedział sobie spokojnie i patrzył na wszystko z góry. Było już ciemno, więc na zdjęciu widać tylko oczy na dachu ( od lampy błyskowej)

Musicie mi uwierzyć na słowo, że to Julcia oczyska

. Choć boję się o nich jak tak łażą po tym dachu zimą, gdy jest śnieg i lód. Nadal nie wiem jak wytłumaczyć dachowcowi, że nie wolno po dachu chodzić

. Wbijają się pazurkami w ondulinę i maszerują jak po ulicy.
W domu mieliśmy trochę zamieszania w jeden dzień, gdy z drewnem do kominka mąż przyniósł motylka. Motylkowi zrobiło się ciepło pod schodami to się obudził i wyfrunął... nie polatał długo... chwila zamiesznia i...już po motylku...


A zima nie chce odejść wcale
