Przedstawię Wam Lucka, którego w Sylwestra zabrałam, a właściwie ukradłam z domu gdzie nie zajmowano się nim należycie. Chodził głodny, często był karmiony przez sąsiadów, albo wyjadał jedzenie kotu na podwórku, którego dokarmiam. Białe futerko u niego było brudne. Byłam zdumiona że w mieszkaniu kot może się tak wybrudzić. Babka wzięła go z jakiejś piwnicy jako malucha 6-7 tygodniowego i wiem że kocha zwierzęta, ale nie zajmowała się nim dobrze. Ja go odrobaczyłam, widziałam często jak wypuszcza go na podwórko, ale nie zaszczepiła ani nie odpchliła. Okazało się , ze często wyjeżdżała, a kotek zostawał pod "opieką " syna schizofrenika.
W Sylwestra jak przyszłam karmić mojego podwórkowego rezydenta, usłyszałam przeraźliwe miauczenie, które dochodziło z tego mieszkania. Wyskoczył z tego mieszkania jak z procy, zabrałam do biura i nakarmiłam. Zjadł od razu dwa paszteciki. I widziałam, że nie mogę go tak zostawić - zadzwoniłam do dziewczyn z TOZ Police i poprosiłam o pomoc. Nigdy mnie nie zawiodły , zawiozłam tego brudaska i po 7 dniach już znalazł swój nowy domek. Kocurek ma w tej chwili ok. 7 miesięcy.
Teraz dostałam z tego domu zdjęcia Lucka (tak go dziewczyny nazwały) i to zupełnie inny kociak , piękny , wychuchany , wykarmiony i z tego co mi mówiła pani, straszny rozrabiaka.





